Zanim nastąpi dalszy ciąg "Poradnika dla Początkujących" (link),
proponuję celem zainspirowania do zdrowego stylu życia poznać historię Marleny. Marlena jest przykładem, że dla chcącego wszystko jest możliwe, każdy może zmienić i uzdrowić swoje życie, jeśli tylko chce i wie jak to zrobić. Dlatego swoją wiedzę i doświadczenie Marlena w cudowny i kompetentny sposób przekazuje na blogu "Akademia Witalności" - http://www.akademiawitalnosci.pl/, aby pomóc każdemu żyć zawsze zdrowo i szczęśliwie.
*******
Historia Marleny.
Miło mi powitać Cię na Witrynie Dla Ludzi Przewlekle Zdrowych. Tutaj uczymy się jak być zawsze witalni, radośni i przewlekle zdrowi, na przekór wszystkiemu co nas dziś otacza.
Na tej stronie nie znajdziesz ofert sprzedaży suplementów czy drogich urządzeń zdrowotnych. Wręcz przeciwnie – będę ludziom wskazywać inną drogę: jak te wszystkie drogie „cudeńka” można zastąpić tanio i skutecznie domowym sposobem, wychodzę bowiem z założenia, że wszystko co nam potrzebne mamy już od Matki Natury
Mam na imię Marlena. Jestem zwyczajną osobą, mamą dwójki dzieci. Nie jestem związana w żaden sposób z branżą spożywczą czy farmaceutyczną. Stronę AkademiaWitalnosci.pl prowadzę jako pasjonatka zdrowego żywienia i życia w zgodzie z naturą. Nie zawsze jednak tak było. W pogoni za codziennością do pewnego momentu nie zastanawiałam się czy jem zdrowo, czy zdrowo żyję. Był taki (długi zresztą) czas, w którym byłam przekonana, że młodość i witalność to coś, co mi się należy „z urzędu” i w związku z tym będzie trwać wiecznie. Nadstawcie uszu, teraz będzie szczera spowiedź – poznacie pikantne szczegóły mojego „poprzedniego życia”. Być może rozpoznacie w nim coś, co zabrzmi znajomo.
Prowadziłam szybki, nerwowy, bardzo niezdrowy tryb życia i wcale się nad tym nie zastanawiałam, traktując ciało jak maszynę, która jest moją własnością i mogę z nią w związku z tym robić co chcę. Jadłam byle co (byle smakowało i ładnie wyglądało), często w pośpiechu, dużo pracowałam, paliłam 2 paczki papierosów dziennie (co zwalałam na stresującą pracę), nie dosypiałam. Litrami wlewałam w siebie w ciągu tygodnia kawę, mocną czarną herbatę (obowiązkowo z dwiema łyżeczkami cukru) i napoje energetyczne, a w weekendy nie odmawiałam też tych bardziej wyskokowych – zimne piwo i dymiący grill to było to. Nieustannie walczyłam z narastającą nadwagą, bolesnym cellulitem, z wypryskami na ciele (pomimo, że z etapu nastolatki dawno już wyrosłam), nieustannymi infekcjami, zespołem napięcia przedmiesiączkowego, zmarszczkami, łamliwymi paznokciami, wypadającymi włosami i coraz bardziej podkrążonymi i podpuchniętymi oczami. Byłam notorycznie nerwowa, spięta, rozdrażniona lub dla odmiany przygnębiona i… często kłótliwa. Przepraszam za to moich bliskich i innych ludzi, którzy ze mną wtedy wytrzymywali. Byłam silnie uzależniona od słodyczy, czekolady, czipsów, kawy, gazowanych napojów, a także telewizji, kolorowych babskich czasopism i drogich kosmetyków. Wtedy mi się wydawało, że właśnie tak należy „czerpać z życia pełną garścią”. Zarabiać i wydawać, w końcu po to się żyje, a zresztą „raz się żyje” itd. Chemia? No przecież jest dzisiaj we wszystkim, nie dajmy się zwariować, organizm ma zdolności przystosowawcze! Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo się myliłam…
Moje zdrowie zaczęło szwankować, co jednak zbywałam wzruszeniem ramion i czekaniem, aż samo przejdzie. Nie przechodziło. Było coraz gorzej: pojawiły się kłopoty z zasypianiem, z żołądkiem, bóle stawów i kręgosłupa, napady wilczego głodu, niestrawność, niepokój, pogarszał się wzrok, pamięć i jasność umysłu, pogorszyły się zdolności intelektualne, infekcje następowały niemal jedna po drugiej, z czasem dołączyło chroniczne zmęczenie – wstawałam bardziej zmęczona niż byłam kładąc się wieczorem spać. Byłam chora i nie wiedziałam na co, lekarze też nie. Położyli w końcu na mnie krzyżyk. Przecież od czegoś trzeba zacząć się na starość sypać…
Zaraz, ale jaka starość? Dopiero przekroczyłam czterdziestkę! Któregoś dnia gdy zwlokłam się z łóżka i przechodząc obok lustra zobaczyłam swoje odbicie, przeraziłam się: oto spoglądała na mnie jakaś zupełnie obca, chora i stara kobieta. Siąść i płakać. Co zresztą uczyniłam, bo nie pozostawało mi nic innego. Nie tak chciałam żyć. To nie tak miało wyglądać! Płacz, złość, żal, negacja, przerażenie i pytanie co dalej. I nagle głęboka wewnętrzna cisza. Spokój nie-do-opisania… Nie mam pojęcia dlaczego ani skąd na mnie spłynął – tak widocznie miało być. Moja wewnętrzna intuicja podpowiadała mi dokładnie co mam teraz robić.
Najpierw rewolucja w kuchni – natychmiast wyrzuciłam z domu wszystko co było przetworzoną karmą i zawierało nienaturalne substancje: dodatki, konserwanty, barwniki i tym podobne śmieci, zapełniając lodówkę prawdziwym jedzeniem – mnóstwem świeżych warzyw i owoców przede wszystkim. Z biegiem czasu wymieniłam też chemiczne kosmetyki i środki czystości na naturalne. Dzień zaczęłam rozpoczynać nie od kawy, lecz od szklanki wody z sokiem z cytryny. Zaczęły dziać się cuda w moim życiu. Wyszłam z nałogu uzależnienia od słodyczy, uwolniłam się od papierosów. W ciągu zaledwie 10 tygodni udało mi się cofnąć swój zegar biologiczny o co najmniej 10 lat (niektórzy mówią, że nawet więcej), a wszelkie dolegliwości bezpowrotnie minęły. Powróciła pełnia witalności, jasność umysłu, spokój ducha, optymizm, mnóstwo energii życiowej i zwyczajnej radości życia – po prostu pełnia zdrowia. Żyłam wcześniej życiem drugiego gatunku. Kto tego sam nie przeżył nie ma skali porównawczej. Waga zaczęła spadać całkowicie bez wysiłku, cera rozpromieniać się dawnym blaskiem, zmarszczki znikać, a koleżanki konspiracyjnym szeptem zaczęły podpytywać gdzie robiłam botoks… No cóż. Botoks zrobiłam za darmo w najlepszym we wszechświecie gabinecie o nazwie Matka Natura Cię Kocha i Przyjmuje Twoje Przeprosiny
Przestałam oglądać telewizję i czytać kolorowe czasopisma, poświęcając cały czas na pogłębianie wiedzy, w czym pomaga mi znajomość języków obcych, jako że większość cennej wiedzy nie jest dostępna w języku polskim. Chłonęłam literaturę, zaczęłam brać udział w dyskusjach, wykładach, warsztatach i kursach zgłębiając sekrety zdrowego odżywiania, witalności i naturalnego odmładzania. Zaczęłam pisać bloga, ponieważ wiedza ta jest zbyt cenna aby zatrzymywać ją jedynie dla siebie. Przy czym wciąż niestety zbyt mało materiałów zostało przetłumaczonych na język polski. Jednak wiedza to jedno, a doświadczanie jej efektów to drugie. Oto piękna myśl Alberta Einsteina: „Fakty nie są najważniejsze. Zresztą, aby je poznać, nie trzeba studiować na uczelni – można się ich nauczyć z książek. Istota kształcenia w szkole wyższej nie polega na wpajaniu wiedzy faktograficznej, lecz na ćwiczeniu umysłu w dochodzeniu do tego, czego nie da się znaleźć w podręcznikach.”. Moją „szkołą wyższą” została Matka Natura
Ponieważ nie jestem lekarzem nie traktuj proszę moich artykułów jak porady lekarskiej. Moją pasją nie są choroby lecz zdrowie, radość i witalność życiowa. Słuchaj zawsze swojego organizmu, bowiem każdy człowiek jest indywidualnością i zebrane na witrynie informacje aczkolwiek praktyczne, mogą nie mieć jednak identycznego wpływu na wszystkich. Jeśli cierpisz na jakąkolwiek chorobę najpierw skonsultuj się z lekarzem. Artykuły na witrynie mają charakter informacyjny i edukacyjny, a nie konsultacyjny. Nie mają na celu zastąpienia porady lekarskiej ani leczenia chorób. Dokładam wszelkich starań, aby informacje zawarte w moim serwisie zostały podane właściwie, jednakże ostateczne decyzje dotyczące stosowania zawartych w serwisie porad powinny być zawsze konsultowane z lekarzem.
Pozdrawiam serdecznie!
Marlena Bhandari
AkademiaWitalnosci.pl
http://www.akademiawitalnosci.pl/
*******
Dzięki Marlenko!