Wednesday, November 14, 2012

Ostatni post... szałwia, uzdrawianie, rok 2012



Ostatni w tym roku wpis.




Zwykle pod koniec roku robię sobie mniejszą lub większą przerwę. Nie będzie w tym roku nowych wpisów. Pojawię się dopiero w styczniu 2013.
W tym ostatnim w tym roku poście umieściłam informacje, które jeśli kogoś interesują, wystarczą do końca roku.

Podrzucam 3 tematy.

1. Szałwia
2. Uzdrawianie nowotworów i innych schorzeń Metodą Breussa.
3. Rok 2012.

ad.1.  Szałwia.

Szałwia w tym roku wyjątkowo pięknie się rozpanoszyła w moim mini ogródku. Posiałam ją w zeszłym roku, ale dopiero w tym roku pokazała całą swoją krasę. Kwitła pięknie, pachniała i rosła jak szalona. Obdzieliłam nią parę osób i zapasy na zimę w postaci suszu zrobiłam. 
Piję z niej herbatkę dość często.
Używam do przemywania twarzy, płukania włosów.
Dodaję utarte liście szałwii  np. z czosnkiem do różnych vege pasztetów, serków na surowo, których bazą są orzechy, migdały, czy pestki słonecznika, szczególnie pozostałe po zrobieniu mleka z tych ziaren.
Skubnę czasem listko szałwii i sobie żuję.
Lubię jej unoszący się podczas zaparzania po całym mieszkaniu specyficzny, uzdrawiająco-oczyszczający zapach. Lubię też parę gałązek szałwii trzymać w wazoniku jako kwiatek lub dodatek do innych kwiatów. Doskonały oczyszczacz powietrza.
Lubię szałwię i w tym roku szczególnie się z nią zaprzyjaźniłam.
 
Szałwia to jedna z najbardziej ulubionych przez zielarzy i tzw. szamanów roślinek. Warto zaprzyjaźnić się z szałwią.
Informacje o szałwi wyszperałam z różnych stron internetowych i podaję w wielkim skrócie.

Nazwa salvia pochodzi od łacińskiego słowa „salvare”, co oznacza leczyć, zbawiać, ratować.
Ze względu na różnorodność związków czynnych liście szałwii są jednym z najbardziej wszechstronnych i najczęściej stosowanych leków roślinnych.

Szałwia lekarska

Jest jedną z ważniejszych uprawnych roślin zielarskich o wielokierunkowym zastosowaniu leczniczym, kulinarnym i kosmetycznym.
W starożytności była symbolem zdrowia i długowieczności. Egipcjanie dodawali ją do pokarmów, by zwiększyć liczebność populacji po epidemiach. Starożytni Rzymianie uważali ją za świętą, miała strzec ich zdrowia i cnót domowych. Grecy i Rzymianie stosowali ją na problemy ze wzrokiem, utratę pamięci oraz ukąszenia węża.
W średniowieczu stosowano ją jako lek na przeziębienia, gorączkę, choroby wątroby i zaparcia.
Źródło: patrz więcej -  Poradnik zielarski
 
 
Działanie szałwi jest bardzo różnorodne. Można powiedzieć szałwia jest pomocna we wszelkich rodzajach schorzeń, z rakowymi na czele.
 
Jedynie kobietom w ciąży i karmiącym nie zaleca się szałwi. Najwyżej do płukania gardła. Najlepiej skonsultować z lekarzem.

Wskazania do stosowania szałwii:

nieżyt żołądka i jelit, biegunka, stany zakażeniowe i zapalne przewodu pokarmowego, ból brzucha, odbijanie, zaburzenia trawienne na tle nadmiernej fermentacji, nudności, wymioty, nieżyty układu oddechowego i moczowego, przeziębienie, schorzenia skórne, poty nocne i nadmierne pocenie się, choroby alergiczne, cukrzyca, niemiły zapach z ust, stany zapalne i ropne gardła oraz jamy ustnej, bóle wątroby i trzustki, zapalenie przydatków, upławy.

Zewnętrznie: płukanki, przemywanie, pędzlowanie, nalewki, nasiadówki, lewatywy, kąpiele, stany zapalne warg sromowych i pochwy, zapalenie spojówek i gałki ocznej, łzawienie, pieczenie oczu, trądziki, ropnie, liszaje, oparzenia, odparzenia, opryszczki, łojotok, wągry, przetłuszczające się włosy z tłustym łupieżem i in. Wraz z zabiegami zewnętrznymi stosować szałwię wewnętrznie doustnie.

Herbatka z szałwi jest jedną z ważnych i dominujących elementów stosowanych w leczeniu nowotworów i innych chorób Metodą R. Breussa, o której w ad.2.

Herbata z szałwii wg. Metody Breussa:

1-2 łyżki suszonej szałwii pokrojonej wkładamy do wrzącej wody w ilości 0,5 litra i gotujemy 3 minuty.
Teraz dodajemy trochę mięty pieprzowej, dziurawca, melisy. Macerujemy przez 10 minut (macerowanie to inaczej moczenie bez gotowania), cedzimy, i herbata gotowa.

Taką herbatę możemy pić codziennie przez całe życie, także po zakończeniu kuracji metodą Breussa.


ad. 2. Totalna kuracja antyrakowa Breussa.

Rudolf   Brouss opracował prostą i całkowicie naturalną metodę leczenia wszelkich nowotworów. W sumie jest to metoda znana już od dawna i stosowana z powodzeniem, bardzo prosta i tania, wymaga powstrzymania się od jedzenia - inaczej mówiąć 42- dniowy oczyszczająco-leczniczy post.(dokładne informacje w podanych poniżej linkach)
Nie jest to scisły, całkowicie bez jedzenia post.
Moja propozycja dla każdego jest, aby przynajmniej od czasu do czasu zastosować ten rodzaj kuracji w celach profilaktycznych. Np. 1 dzień w tygodniu, 1 dzień w miesiącu, lub wg. własnego uznania.
Pamiętajmy!
Lepiej zapobiegać, niż leczyć.
A kuracja ma działanie oczyszczające, co jest podstawą w leczeniu każdego typu schorzenia.

Kuracja składa się z trzech elementów:

-Sok warzywny
-Herbata z szałwii
-Herbata oczyszczająca nerki


(przepisy na poszczególne elementy w podanych linkach)

1. Rano - pół szklanki herbaty nerkowej.

2. Po 30-60 minutach - 1-3 szklanki ciepłej szałwii.

3. Po 30-60 minutach trochę soku warzywnego. Potem co jakiś czas sok, kiedy poczujemy głód. Do południa 10 do 15 łyków soku. Natomiast możemy pić do woli herbatę z szałwii.

4. W południe pół szklanki herbaty nerkowej. Następnie trochę soku i herbata z szałwii bez ograniczeń.

5. Wieczorem jeszcze raz pół szklanki herbaty na nerki.

Sok należy pić drobnymi łykami i dokładnie mieszać ze śliną, aby minimalnie obciążać układ trawienny. Im mniej soku wypijemy, tym lepiej (maksimum pić pół litra dziennie). Wszystkie herbaty pijemy gorzkie. Cukier jest trucizną, pamiętaj o tym!


Wszystko o tej metodzie jest m. in. na pięknej stronie Rose of Sharon .
Strona ta nie jest obca wielu czytelnikom. Rose of Sharon to skarbnica wielu cennych porad, metod uzdrawiania i innych ciekawych tematów. Gorąco ją polecam.
Patrz tutaj:
naturalne leczenie nowotworów i innych chorób - metoda R. Breussa


 Na moim blogu - Artykuły,  umieściłam również obszerne informacje o metodzie R. Breussa:
Totalna kuracja antyrakowa Breussa

Każdy może znaleźć coś dla siebie. Sugeruję, że jeżeli nasz styl życia i odżywiania nie preferuje jakiegoś składnika (który jest dodany do kuracji przy poszczególnych schorzeniach), oczywiście nie używać go. Np. śmietana., która występuje w niektórych przypadkach.

Filmik, przykład zastosowania metody B. Breussa:
http://youtu.be/gP2HX6jOyvw

Najważniejsze jest zrozumieć główną zasadę metody i dopasować ją do siebie.

Pamiętaj!
Jeśli masz poważne problemy ze zdrowiem, nie rezygnuj z leczenia lekarza prowadzącego!

Pamiętaj również!
Nikomu aż tak bardzo nie zależy na Twoim zdrowiu, jak Tobie. Twoje zdrowie jest przede wszystkim w Twoich rękach.

ad. 3. Rok 2012.

Na ten temat nie będę sugerowała moich opini. Bardzo interesuje mnie Rok 2012, lecz nie czuję się kompetentna do wypowiadania się na ten temat. Uważam, że najlepiej, jeśli każdy wyrobi sobie swoją własną opinię. Informacji w Internecie, książek, kaset, filmów związanych z tym rokiem jest bardzo dużo.  Kontrowersji, sporów, również. Które są najbliżej prawdy - najlepiej niech każdy sam decyduje. Moje zdanie nie musi być dokładnie takie samo jak Twoje. Każdy z nas ma inne doświadczenia, inne poglądy na świat, na to co się w nim dzieje, i w związku z tym inną skalę odniesień.
Na moim blogu (po lewej) jest wiele stron i blogów dotyczących Roku 2012, słynnego Kalendarza Majów, channelingów. Nie znaczy, ze to są najważniejsze i jedyne, a inne mniej ważne. Jest wiele pięknych, bogatych w informacje, których u mnie nie ma - poprostu dlatego, że nie mogę wszystkich, które bym chciała umieścić tutaj.

Polecam Pierścień Światła

Polecam także lekturę do poczytania, a właściwie do posłuchania (dzięki wrzucie) książkę MIŁOŚĆ BEZ GRANIC - autor Daniel Ostoja. Kto nie czytał, a ma ochotę, może nabyć książki tego autora w księgarniach czy Internecie lub posłuchać z nagrania (patrz link poniżej). Kolejność rozdziałów trzeba sobie dobrać.
Link: Daniel Ostoja - Miłosć bez granic 
(autor nagrania: http://marko188.wrzuta.pl/)

Pozwoliłam sobie jeszcze na koniec tego roku przytoczyć tutaj parę pięknych fragmentów z komentarzy z cudownej strony  Krystal , które dotyczą Uzdrawiania. Chciałam je zachować dla siebie i dla innych, którym mogą być pomocne, żeby nie umknęły do lamusa. Wszystkie komentarze przepojone są przepiękną energią miłosci, chęcią pomocy, lecz wszystkich nie mogę tutaj umieścić. Patrz więcej post:
Módlcie się nieustannie za zmagających się ze zmianami .
Komentarze te, to reakcje na komentarz jednej z osób, która podzieliła się swoim bólem i bezradnością z powodu swej ciężkiej choroby.
Jak dobrze mieć prawdziwych przyjaciół!
Natychmiast posypały się słowa otuchy i wsparcia.
Może te słowa i porady komuś jeszcze się przydadzą. Podaję tylko fragmenty:

*Uzdrawianie polega i daje efekty tylko poprzez ZMIANĘ WIBRACJI. Twoja choroba to wibracja wychodząca i mówiąca: jestem chora, dalej chora, boli mnie, żle sie czuję, szpital, samotność…..i taki sygnał idzie do ciała i ono tak reaguje. Powinnaś w ogóle przestać mysleć o problemie czyli o chorobie tak jakby jej nie było, zostawić to, a zająć się zmianą swojej świadomości czyli podnieść wibracje poprzez :
 1. spróbuj oglądać non stop komedie i śmiać się ile tylko dasz radę – od rana do nocy – 1, 2, 3 ,…..dni – nie daj sobie czasu na myślenie o chorobie.
 2. zachwycaj sie pięknymi obrazami, widokami, przyrodą, muzyką, tańcem…. Wszystkim tym co ci da radość, uśmiech, lekkość, szczęście.
 3. a może masz hobby, pasję…..zajmuj się nią non stop, aby tylko nie dać szansy chorobie.
Podsumowując: MUSISZ ODWRÓCIĆ SWOJĄ UWAGĘ OD PROBLEMU i nawet przestać wizualizować idealne zdrowie, bo to przyciągnie myślenie, że jesteś chora i twoje SAMOPOCZUCIE wpadnie w “czarną dziurę” i szkoda pracy.
A więc MUSISZ wszystko robić, aby twoje samopoczucie było z “górnych półek”. Zmiana nastawienia wpływa na samopoczucie.
Trzymam kciuki za Ciebie – jeżeli bardzo chcesz to musi ci się udać.
 pozdrawiam z usmiechem

*Uwierz z całych sił swoich w uzdrowienie, nie poddawaj się, zobacz siebie w idealnym zdrowiu i trzymaj ten obraz non stop i już zacznij dziękować tak jakby się już wszystko zadziało, nie dopuszczaj wątpliwości, wiara ma być “ślepa” i uparta … a zaczną dziać się cuda. Wierzę w Ciebie – uwierz i TY.
 Niech Cię Miłość prowadzi.

Dodam do tych pozytywnych uzdrawiających komentarzy link do strony:
Sekret Zdrowia.  

Jeśli cierpisz na jakąś chorobę i skupiasz się na tym, rozmawiasz o tym z ludźmi, to tym samym tworzysz więcej komórek chorobowych. Musisz widzieć samego siebie żyjącego w doskonale zdrowym ciele. Chorobą niech zajmą się lekarze. -
Bob Proctor

Na zakończenie tego wyjątkowego 2012 Roku, jeszcze parę myśli z Tu i Teraz - TRANSFORMACJA ŚWIADOMOŚCI :

Zgodnie z prawem wolnej woli ja sam reguluję wszystkie procesy w życiu i albo zbieram owoce, albo ponoszę klęski. Ja jestem stróżem mojego ogrodu.

Weź się w garść i muśnij to, co NIEWIDZIALNE, BEZGRANICZNE, BEZCZASOWE. Zbierz swoje pomysły, nadaj im kształt i uporządkuj świat myśli. Rozwiń w sobie zdolność sprawiedliwego rozstrzygania, bez wartościowania wrażeń pomiędzy “złym" a “dobrym". Uwolnij się od uprzedzeń!

 Dziś uzdrowię wszystkie moje słabe punkty, pierwszy wyciągam rękę na zgodę. Przestaję być pamiętliwy. Pielęgnowanie uraz, duma i upór nie idą w parze z miłością.

Życzę Wszystkim pomyślnego zakończenia tego 2012 Roku
i Szczęśliwego Nowego 2013 ROKU!


Podziel się tym, jeśli czujesz to w swym sercu - Trzy Dni Światła:



Rok 2012
cz.1
http://youtu.be/MVaSw26Yngs
cz2.
http://youtu.be/Eoazdd8FSQM
cz.3
http://youtu.be/CtcjF0I9B0M
cz.4
http://youtu.be/hWUZuIu590E

Do zobaczenia w Nowym 2013 Roku.

*****

Monday, November 12, 2012

Wegańskie dziecko na diecie RAW - Faychesca Graham


Wegańskie dziecko na diecie RAW - Faychesca Graham

Poniżej tłumaczenie krótkiego artykułu napisanego przez dr Douglasa Grahama, autora znanej książki "80/10/10 Diet". (link)

Przetłumaczyła i opublikowała na swoim blogu iveggy, autorka pięknego bloga: http://weganizm.blox.pl/html

 Nasza siedmioletnia córeczka lubi jeść surowe owoce, warzywa, orzechy i nasiona. Co w tym dziwnego? Absolutnie nic! Tylko że ... jest to jej jedyne jedzenie, od kiedy przestała ssać mleko matki. Może dziwne w tym jest to, jeśli w ogóle jest w tym coś dziwnego, że dla naszej córki jedzenie surowych owoców, warzyw, orzechów i nasion jest doskonale normalne. Musieliśmy również bardzo dogłębnie wyjaśnić jej, dlaczego niektórzy ludzie wybierają inny rodzaj pożywienia.
Kiedy Faychesca była malutka, uwielbiała karmić kaczki na pobliskim stawie. Kupowaliśmy za kilka centów bochenek "starego" chleba w miejscowym sklepie i karmiliśmy nim ptaki, które całkowicie polegały na ludziach, którzy im przynosili coś, co Faychesca nazywała "ptasie jedzenie".
 
Pewnego dnia Faychesca zauważyła kogoś jedzącego kanapkę i zapytała, dlaczego ten pan je ptasie jedzenie. I tak zaczęła się edukacja naszej córki w dziedzinie etycznego weganizmu, włącznie z tolerancją względem wyborów żywieniowych innych ludzi.
Nauczyliśmy jej naszych wartości moralnych, używając wyrażenia "w naszej rodzinie" - jako metody kształtowania naszych wyborów. Wyjaśniliśmy jej, że my oboje zostaliśmy wychowani jedząc wszystko, ale z czasem okazało się, że weganizm, a ściślej surowy weganizm, był dla nas faktycznie najlepszy.
Faychesca zaczęła dostrzegać, że znajome dzieci często jadły pokarmy jej nieznane, również jej koleżanki i koledzy zauważyli jedzenie Faychesci.
Szczerze mówiąc, dla żadnego z dzieci nie stanowiło to naprawdę wielkiej różnicy, z tym wyjątkiem, że wielu jej przyjaciół chciało jeść jedzenie Faychesci zamiast swojego. Ona sama świetnie wygląda i jest bardzo zadowolona z jedzenia, na którym się wychowuje.
(Oczywiście, jako rodzice, nauczyliśmy się robić zdrowsze wersje ciastek, tortów, ciast i innych wymyślnych potraw, podobnych do tych, jakie jedzą koledzy Faychesci, z tym, że są one wykonane głównie z owoców i orzechów.)
Bycie wegańską rodziną raw wydaje nam się zupełnie normalne. W ten sam sposób, jak niektóre dzieci są wychowywane zgodnie z zasadami różnych religii i istnieje wiele diet, do których rodziny stosują się bardzo ściśle.
Dzieci szybko uczą się, że prawie każda kultura odżywia się unikalnymi pokarmami, i my to często podkreślamy, ale nigdy nie wyśmiewamy innych. Restauracje zwykle serwują to, co w danej kulturze najczęściej się jada. Nauczyliśmy naszą córkę, że surowy weganizm jest w jakimś sensie inną kulturą, z której ona może być dumna i Faychesca czuje się bardzo dobrze jako ktoś wyjątkowy.
Jako rodzice, obserwujemy jej zdrowie, samopoczucie i rozwój, i jesteśmy całkowicie usatysfakcjonowani.

Źródło: tutaj

ps.

Wegańskie dziecko na diecie RAW - Faychesca Graham, to artykuł, który dedykuję pewnej młodej przyszłej mamie (również wszystkim mamom), która poszukuje wiedzy, która pomoże jej wybrać najzdrowszy sposób odżywiania swojego z miłością oczekiwanego baby.
 

Friday, November 9, 2012

Jesteś tym co myślisz, pijesz i jesz.... z cyklu Moja Historia


Jesteś tym co myślisz, pijesz i jesz. Tyle, że kilka lat temu nawet się nad tym nie zastanawiałam. Nie musiałam. Od 6 do 15 roku życia trenowałam wyczynowo pływanie. Miałam świetne zdrowie, przemianę materii i figurę. Codziennie cztery godziny treningów, plus normalne zajęcia szkolne. Dzień zaczynałam o 5, wracałam do domu ok 18, a mimo to miałam mnóstwo energii i entuzjazmu. Bardzo rzadko chorowałam.

 
Później chciałam rozwijać się w innym kierunku, przestałam trenować pływanie i wybrałam liceum plastyczne. Słodki, beztroski czas, ale z narastającym cieniem – moja mama chorowała. Zaczęło się od samoistnego złamania kości udowej kiedy po prostu przechodziła z pokoju do kuchni, a 5 lat później skończyło się śmiercią z powodu nowotworu piersi. To był dla mnie bardzo trudny czas, niemal codzienne wizyty w szpitalu onkologicznym, potem hospicjum, przerażenie, smutek… Miałam 21 lat i nie byłam na to wszystko przygotowana.

Sytuacja rodzinna spowodowała, że musiałam się bardzo szybko usamodzielnić, ale to nie stanowiło dla mnie problemu. Od dzieciństwa byłam niezależna jak na jedynaczkę przystało ;) Wiedziałam co chcę robić – projektować strony. Problem polegał na tym, że w moim rodzinnym Lublinie niewiele było pracy w tym kierunku, a jeśli już jakieś ogłoszenie się pojawiało, to raczej mało ambitne. Chciałam czegoś lepszego. W tym czasie dużo pracowałam i stresowałam się, ale nie miałam żadnych dolegliwości. W końcu postanowiłam wyjechać do innego miasta.

13 lipca 2004 roku o 5.30 wsiadłam w busa do Warszawy mając bilet tylko w jedną stronę :) Nie wiedziałam co się zdarzy, ale wierzyłam, że mi się uda. Jakiś czas później znalazłam wymarzoną pracę, projektowałam strony dla najlepszych marek, rozwijałam się, było super. Tyle, że nikt nie nauczył mnie radzić sobie ze stresem. Pracowałam po 12 godzin. Na śniadanie zjadałam ciastko lub drożdżówkę popijając kawą. Po powrocie do domu ok. 22 często przypominałam sobie, że cały dzień nic nie jadłam. Trwało to kilka lat. Zbudowałam dobre portfolio. Bilans zdrowia był jednak fatalny. Miałam poważne problemy z kręgosłupem, dolegliwości związane z jelitami i żołądkiem. Byłam ciągle zestresowana i przemęczona. Nie zwolniłam jednak, za dużo było jeszcze ciekawych projektów do zrealizowania. Chudłam w oczach (a zawsze byłam szczupła).

W końcu postanowiłam trochę odpocząć. Znalazłam pracę na pół etatu w przyjaznej firmie, z bardzo fajną atmosferą. To były moje wakacje, miałam mnóstwo czasu dla siebie, zaczęłam normalnie jeść, zakochałam się :) W jakieś 3-4 miesiące z rozmiaru 36 wskoczyłam na 42. Nie wiedziałam co się dzieje, nigdy wcześniej nie miałam problemów z wagą. Przeczytałam na forach sportowych, że mój organizm zwolnił metabolizm (bo za mało jadłam) i przeszedł w tryb awaryjny – całe pożywienie jakie dostarczałam było teraz magazynowane na wypadek gdyby znowu zabrakło posiłku. Zaczęłam się odżywiać wg. klasycznej diety białkowej. Małe porcje jedzenia, 4-5 razy dziennie. Jadłam głównie mięso i nabiał. Początkowo bardzo dużo ćwiczyłam – 5 dni w tygodniu. Waga stała jednak w miejscu. Moja walka o figurę trwała jeszcze rok, ale nic się nie zmieniło. Coraz gorzej czułam się we własnej skórze. Miałam ogromne problemy z jelitami, organizm całkowicie się rozregulował. Cały czas bolał mnie brzuch. Rano budziłam się i byłam już zmęczona, straciłam całą ciekawość świata, coraz bardziej odgradzałam się od ludzi. Żyłam jak we mgle. Kilka razy zasłabłam, byłam przerażona. Ubezpieczyłam się (pracowałam na umowę o dzieło) i przeszłam serię badań. Okazało się, że mam anemię, niedoczynność tarczycy z podejrzeniem choroby Hashimoto, zespół jelita drażliwego, skrzywienie kręgosłupa (mogące zaowocować w przyszłości migrenami i niedowładem prawej ręki), 24 mm niezłośliwego guza, którego nie da się wyleczyć farmakologicznie, a operacja wiąże się z dużym ryzykiem krwotoku. Zalecenie – czekać i obserwować. Nie zamierzałam czekać. Lekarze określili większość tych chorób jako „nieuleczalne choroby cywilizacyjne” z którymi da się żyć nawet komfortowo, jeśli będzie się zażywać lekarstwa łagodzące objawy. Dostałam listę piguł, z których poskutkowały tylko hormony tarczycy. Reszta nie przyniosła efektów a nawet, jak w przypadku jelit, pogorszyła sytuację.

Zaczęłam szukać na własną rękę. Wiedziałam że ścigam się z czasem. Przekopując się przez gigabajty internetowych bzdur trafiłam w końcu na film „Crazy Sexy Cancer”. Trzydziestoletnia autorka – Kris Carr przedstawia w nim swoją historią zmagań ze złośliwym, bardzo agresywnym rakiem wyściółki naczyń krwionośnych wątroby i płuc (EHE). W momencie diagnozy miała już 24 guzy. Jednak dzięki diecie, ćwiczeniom, pracy nad emocjami i zdrowemu myśleniu o swojej chorobie udało jej się zatrzymać rozwój nowotworu! Uwierzyłam, że ja też mogę być zdrowa. Zaczęłam czytać o surowej diecie (Raw food), balansie kwasowo – zasadowym, wpływie rafinowanego cukru na organizm, zielonych sokach, relaksacji, technikach wolności emocjonalnej, pracy z negatywnymi myślami itd. Zrozumiałam dlaczego utyłam, mam problemy z jelitami, bóle żołądka, zapalenia. Stało się jasne skąd fatalne samopoczucie i ciągłe zmęczenie. Uzbrojona w te informacje i książki dr Roberta O Younga postanowiłam wcielić wszystko w życie. Wzięłam worek na śmieci i wyrzuciłam z kuchni wszystko co nie było zgodne z Raw food. Kupiłam specjalną wyciskarkę soków Green Star i chyba tonę zielonych warzyw :) Następnego dnia byłam już weganką na surowej diecie. Po 3 tygodniach zrozumiałam, że motywacja i silna wola nie wystarczą. Zdrowe przechodzenie na Raw food powinno być stopniowym, naturalnym procesem a nie pełną wyrzeczeń mordęgą.

Zrobiłam 2 kroki do tyłu. Wróciłam do poprzedniego sposobu odżywiania, ale wybierałam jak najmniej przetworzone produkty. Prawdziwy chleb, ekologiczne mleko, masło i jaja, wędliny wyrabiane w tradycyjny sposób. Do tego stopniowo coraz więcej warzyw. Dużo eksperymentowałam z przepisami i te które uważałam za najsmaczniejsze włączałam do codziennej diety. Nowe potrawy były tak pyszne, że zastępowałam nimi niezdrowe posiłki z przyjemnością. Jedzenie stało się ekscytującą i radosną częścią mojego życia. Tym bardziej, że zaczęłam wracać do formy. Czym większą część mojej diety stanowiły warzywa, tym lepszą miałam kondycję i samopoczucie. Stopniowo ograniczałam stres dzięki relaksacji. Pracowałam nad negatywnymi myślami i emocjami. Ćwiczyłam jogę.

Po 9 miesiącach od czasu pierwszej diagnozy powtórzyłam badania. Organizm się ustabilizował, mam bardzo dobre wyniki krwi, po zespole jelita drażliwego nie ma nawet śladu, poprawił się stan kręgosłupa, ustąpiły zapalenia a guz się pomału zmniejsza. Znowu noszę rozmiar 36. Mam świetne samopoczucie i dużo energii. Odzyskałam radość. Każdego dnia jest coraz lepiej. Kiedy patrzę wstecz odczuwam ogromną wdzięczność, że udało mi się znaleźć wszystkie te informacje w momencie, w którym zły stan mojego zdrowia był jeszcze odwracalny. Choroba stała się początkiem zwariowanej podróży. Najbardziej inspirujące i soczyste fragmenty z dziennika pokładowego tej wyprawy znajdziecie na blogu ;) Zapraszam!

A to piękny blog Moniczki:
http://rawolucja.pl/

***

Wednesday, November 7, 2012

Kim jest guru?... i... ludzie piszą listy.


Powiem szczerze, nie mam guru. Jakoś tak się składa, że nigdy nie wytworzyła się we mnie chęć na wybranie i dokładne naśladowanie jednego tzw. mistrza, czy guru. Znam bardzo wiele osób, których zdanie i wiedzę sobie cenię, respektuję, ogromnie podziwiam, uczę się od nich wiele.
Uczę się właściwie od każdego, kto ma mi coś do przekazania, bez względu na to kim jest, jakie zajmuje stanowisko, w jakim jest wieku, czy ma tzw. licencje, tytuły, doktory, docenty, mistrze, mgry itp. tytuły. Tytuły dawno przestały być dla mnie jedynym drogowskazem do jakiejkolwiek Prawdy. Jeśli czyjaś wiedza rezonuje ze mną, przyjmują ją. Mogą to być pewne części wiedzy, które do mnie przemawiają dzisiaj, a inne jeszcze nie, co nie znaczy, że w innym momencie nie spojrzę na to inaczej. 
Bardzo często prawdziwą mądrość dostrzegam u bardzo prostych ludzi.

Piszę o tym dlatego, żeby poddać pod zastanowienie się, czy warto całkowite zaufanie (zwłaszcza w sprawach zdrowia) pokładać tylko w jednym człowieku, a dokładniej w jego decyzjach na nasze zdrowie i życie, tylko dlatego, że jest to np. słynny naukowiec, świetny mówca, znany, ceniony przez wielu lekarz, naturoterapeuta czy cuda czyniący szaman. Zbyt często ludzie stają się zamknięci na nowe, zagubieni, a nawet przedwcześnie odchodzą z tego świata z powodu zapatrzenia się i kompletnego zaufania jednemu autorytetowi,
a zapominają o ważnej zasadzie -
Twoje zdrowie jest w Twoich rękach. Jeśli sami nie wieźmiemy czynnego udziału w kreowaniu swojego życia i zdrowia, nic i nikt tak do końca nie będzie w stanie nam pomóc.

"Uzdrawianie czy nauczanie nie polega na konkretnych umiejętnościach czy konkretnej wiedzy wyuczonej z książek czy odbywanych kursach. Moc uzdrawiania nie może być nabyta przez coś z zewnątrz. Jest to „częstotliwość rozwiązania”, która jest obecna w twoim własnym polu energetycznym, w efekcie twojego własnego wewnętrznego rozwoju i jasności świadomości."

Polecam rozważania na temat - Kim jest guru?



Źródło pochodzenia filmu: Ulotne myśli


Polecam również dzisiejszy post Grzesia, z blogu Leczenie raka,  a właściwie jest to inspirujący list:
dostałem list...

U Grzesia jest wiele innych, inspirujących historii ludzi, którzy podjęli walkę z poważnymi chorobami:
historie ludzi dotkniętych nowotworem

Friday, November 2, 2012

Ważność eliminowania odpadów


Wyniszczający intruz/monster/potwór - zatwardzenie.


 
 
 Zazwyczaj to, co jest normalne dla jednego, nie musi być normalne dla drugiego. Jednak jest jedna sprawa dla której nie ma wyjątków. Wszystkie żyjące stworzenia, które jedzą i piją, muszą również niestrawione odpady wyeliminować z organizmu.
 
Jeśli eliminacja odpadów jest zakłócona mówimy o ZATWARDZENIU, czyli o zaparciach.
Zaparcia nie dyskryminują nikogo, zarówno młodzi, jak i starzy, biali i czarni, zwierzęta i ptaki, wszyscy doświadczają cierpienia od tego wyniszczającego potwora, jeśli ich akurat dopadnie. To naprawdę jest potwór, gdyż potwornie potrafi wymęczyć nawet małe niemowlę.
Zadajemy sobie często pytanie, dlaczego ten potworek jednych sobie upodobał, a innych nie.
Jedni załatwiają się bez problemu, każdego dnia, a nawet po każdym jedzeniu, a inni męczą się, żeby cokolwiek wydusić z siebie chociaż raz na parę dni. Ale to temat długi, na inny post.
Krótko mówiąc - podstawowa przyczyna zaparć to niewłaciwy wybór rodzaju żywności, złe jedzenie i picie, źle skomponowane jedzenie, dezinformacja, złe nawyki żywieniowe, które przechodzą z pokolenia na pokolenie. To najważniejsze przyczyny naszego złego samopoczucia z powodu zaparć, a w konsekwencji i poważnych schorzeń.
Mnóstwo ludzi nie funkcjonuje bez olejku rycynowego lub różnych tabletek przeczyszczających.
Dzisiaj nie będzie głębszej analizy spraw typu co jeść, a czego unikać. Będzie natomiast o cudownym ziółku, który sobie ostatnio bardzo upodobałam. Chociaż zaparcia u mnie to już daleka przeszłość, ale skłonność czasem się pojawia, zwłaszcza przy przemieszczaniu się, np. wakacyjne wyjazdy, itp.
Myślę, że skłonność do zaparć tak naprawdę pozostaje na bardzo długo.

To cudowne ziółko to  - Babka Płesznik. Naprawdę ta babeczka powinna być w każdym domu. Ja ją uwielbiam. Jest cudowna i niezmiernie pomocna. Przyznam, że nie wiedziałam o niej nic. Pewnego dnia czytając przepis na jakiś raw przysmak w wykonaniu raw szefa Russela Jamesa ( Russel James - blog), w składnikach znalazłam Psyllium Husk (łuski babki płesznika), który szef dodawał do raw ciasta, aby go zagęścić.
Zaraz się tym zainteresowałam i nigdy mi go już nie brakuje.

Babka płesznik przez niektórych zielarzy uważana jest nawet za rodzaj naturalnego probiotyku, gdyż wpływa pozytywnie na wzrost liczby dobrych bakterii w jelitach oraz stanowi źródło dietetycznego błonnika.
Dlatego więcej szczegółów o babce płesznika umieszczę na moim probiotykowym blogu.
Tutaj najważniejsze.
Babkę płesznik można stosować w ciąży i okresie karmienia piersią. To bardzo cenna zaleta, wiele kobiet w ciąży cierpi na zaparcia. Babka jest super pomocna. Babka płesznik jest również przyjazna dla niemowląt.
Należy pamiętać, że nie jest to typowy środek przeczyszczający, choć tak bywa określany. Tak naprawdę Psyllium nie różni się od zwykłej owsianki z owocami, która zawsze jest zalecana jako tzw. zdrowa dieta. Zawiera wszystkie rodzaje zdrowego rozpuszczalnego błonnika.
 Niektóre źródła sugerują, że jednak bezpieczniej dla kobiety jest skonsultować się z lekarzem,  jeżeli jest w ciąży lub planuje zajście w ciążę.

Ponieważ absorbuje wodę w jelitach, łagodzi również przewlekłą biegunkę.
Łuski z babki płęsznika to naturalny blonnik.
Bardzo pomocna przy odchudzaniu.
Można stosować go jako zagęszczacz do różnych deserów, lodów, napojów, zup. Ja najczęściej używam dodając do smoothie owocowego lub jarzynowego, różnych na surowo past, pasztecików, ciast, co poprawia ich spójność i wzbogaca w błonnik.
Nie stosuję jej regularnie codziennie, nie mam takiej potrzeby, ale bardzo często. Daję zazwyczaj 1 łyżeczkę płaską na dużą szklanę smoothie (do blendera i miksuję razem z owocami).
Najlepiej sprawdzić dawkę na opakowaniu lub skonsultować z lekarzem jeśli ma się poważne problemy jelitowe lub zażywa lekarstwa. 
Zalecana dawka to 1-3 łyżeczek na dobę z dużą ilością wody.

Używając babkę płesznika bardzo szybko zapomina się o zaparciach. Można jedynie zdziwić się jak  szybko, ładnie, bezbolesnie,  bardzo dokładnie i obficie można wyrzucać wszystkie niestrawione odpady. Wielka ulga i wielkie sprzątanie.
Polecam każdemu wypróbować w celu oczyszczenia organizmu, nawet tym, którzy nie maja problemów z zaparciami. Może się okazać, że dokładne wyeliminowanie wszelkich odpadów trawienia wygląda trochę inaczej.
Szczególnie polecam babeczkę przy wszelkich problemach jelitowych!
 
Ważna Uwaga!
  Podczas stosowania babki zalecane jest pice dużej ilości płynów. 


Po więcej informacji i aby zobaczyć jak wygląda babka płesznik można zaglądnąć tutaj:
babka płesznik
 
***



Aby nam się lepiej wyrzuciło to co niepotrzebne i oczyściło organizm przed zimą, a przy okazji wzmocniło system immunologiczny, proponuję skorzystać z zaproszenia Vitalmanii
na tydzień wspólnego szejkowania. 
Super inicjatywa. Razem zawsze lepiej.
 Festiwal rozpoczyna się 5 listopada (poniedziałek) i trwa tydzień.
Dokładne informacje tutaj:
Fruity Shake Festival

ps.
dla tych, którzy chcą więcej informacji na temat wydalania odpadów, polecam zaglądnąć na cudowne diety
tutaj

Related Posts with Thumbnails

Moje motto:

"Nie rób tego, co ja chcę, abyś robił. Rób, to co TY chcesz robić. Podążaj za swoimi marzeniami".

Do poczytania...


Dobra nowina... patrz: Gazeta Wyborcza


***
oglądania i posłuchania

O Animalpastor:

Map IP Address
Powered byIP2Location.com