Modlitwa konia z transportu
Mój wiatronogi Boże koni
Czy Ty naprawde widzisz to wszystko?
Strach, ból i głód, i krew, i śmierć?
Nie ma nikogo z mojej stajni
i nie znam drogi na pastwisko
Bardzo się boję, Panie mój
Tutaj tak ciasno jest i ciemno
I taki bardzo jestem sam,
Choć tyle koni jedzie ze mną
Boże, z ogonem bujnym i grzywą gęstą
Ja przecież jestem
Przecież byłem
Na twoje podobieństwo
Nikt by w to teraz nie uwierzył
Nic z tego nie zostało
Czterokopytny Boże, spraw
By umieranie nie bolało
Jeszcze o jedno Cię proszę
Nim wszytsko będzie końcem
Niechaj na przekór wyśnię sen
Że galopuję pod słońce
I pędzę wprost w promieni blask
Pękają chmury w niebie
A ja nie czuję więcej nic
I mknę i gnam do Ciebie
Pożal się Boże ..
A przecież mogłabyś mieć konia
szybkiego jak sen,
z błyszczącą skórą
i rozwianą grzywą,
który niósłby cię przez świat,
rozbuchany w swej lśniącej młodości...
Po cóż ci ta nędzna istota,
niestarannie zapakowana
w za dużą skórę, która,
gdyby nie wieszak żeber
opadłaby na ziemię...?
Na co ci to pożal-się-boże zwierzę,
które swoje lata spędziło na zwożeniu pni,
a dziś nawet nie potrafi ustać na czterech nogach
i po kolei każdą trzyma w górze, bo boli?
Czemu – zamiast cieszyć się roziskrzonymi oczami,
wolisz patrzeć w te mlecznie zmętniałe?
Słucham???
Żeby, odchodząc, uwierzył,
że ziemia nie jest piekłem???
Autorka wierszy: Barbara Borzymowska
http://www.borzymowska.eu/
Photo:
http://www.konie-naszapasja.w8w.pl/