Jeśli chory ma wolę życia - medycyna jest bezradna.
Opowiadanie
„Pewnego słonecznego dnia mistrz razem ze swym uczniem szli polną drogą. Słońce mocno grzało, więc postanowili odpocząć chwilę w cieniu drzewa. Uczniowi przyszło do głowy by zażartować z mistrza. Był to psotny uczeń i lubił czasem drwić ze swego mistrza.
- Mistrzu, czy widzisz tą roślinę? – zapytał uczeń wskazując na rosnącą nieopodal małą roślinkę.
- Czy możesz wejrzeć w prawdziwą naturę tej rośliny i przewidzieć jej przyszłość? Powiedz proszę, jakie są jej losy w przyszłości.
Mistrz odparł: – Ta roślina urośnie duża, rozkwitnie i stanie się ozdobą otoczenia.
-Wcale tak nie będzie, ja widzę inną przyszłość – odpowiedział uczeń, po czym podszedł do rośliny i wyrwał ją z korzeniami z ziemi.
-Widzisz, wcale nie rozkwitnie, myliłeś się.
Uczeń był wyraźnie zadowolony z udanego żartu. Mistrz tylko się uśmiechnął i ruszyli w dalszą drogę.
Po pewnym czasie wrócili na to samo miejsce i ku zdziwieniu ucznia ujrzeli tą samą roślinę, która była duża, rozkwitła i swoją pięknością przyćmiewała wszystkie kwiaty w okolicy. Uczeń z niedowierzaniem zapytał:
- Jak to możliwe, przecież wyrwałem ją, pozbawiłem ją życia. Jak to się stało, że ona urosła?
- Wejrzałem w prawdziwą naturę tej rośliny i ujrzałem cudowną wolę życia. Wiedziałem, że nic jej nie może się stać, ponieważ wola życia przeważała u niej nad wolą śmierci. Wyrwałeś ją z korzeniami i odrzuciłeś. Jednak wola istnienia tej rośliny była silna. Przyszedł deszcz, który rozmoczył ziemię. Roślina mogła znów zapuścić korzenie i rozwinąć się.
Od tej pory uczeń nigdy więcej nie próbował drwić ze swego mistrza.”
Jeśli nauczymy się kierować miłością, która JEST w nas,
możemy przezwyciężyć wszelkie trudności w życiu.
Dwa lata temu znalazłam wyrzucony na śmietnik, wyrwany z korzeniem, więdnacy kwiatek. Wzięłam go.... rośnie mi pięknie do dzisiejszego dnia.. .
Znaleziony na śmietniku
Najlepszym sposobem przedłużenia życia jest nie skracać go.
Przypomina mi się ciekawa przygoda z Żabką. Żabka to piesek, którego, miałam, gdy dzieci były małe. Niestety nie mam zdjęcia z tamtych czasów, posłużę się znalezioną w Internecie fotografią bardzo podobnego pieska.
Żabka była bardzo radosnym i wdzięcznym pieskiem. Kochaliśmy ją wszyscy jak normalnego członka rodziny. Nigdy nie miała smyczy.... Nikt tak nie potrafił cieszyć się i okazywać miłość jak Żabka. Gdy dzieci wracały ze szkoły lub mąż z pracy wiedziałam o tym zanim się pojawili na horyzoncie. Żabka swym instynktem wyczuwała i nawet najsmaczniejsze jedzenie zostawiała, wyskakiwała na parapet okna i radośnie się tam wierciła. Powracający do domu znali radosne zachowanie Żabki, więc zadzierali głowę do góry aby Żabce pomachać łapkami. To co działo się dalej, gdy domownik szedł po schodach do domu (1-sze piętro) można nazwać - szałem radości. Zabka skakała po drzwiach, piszczała z radości, zawsze musiała pierwsza witać domownika, sama też chciała pierwsza skorzystać z powitalnych pieszczot.
Pewnego razu Żabka nie pojawiła się w oknie. ....
Mąż miał wolny od pracy dzień, poszliśmy na dłuższy niż zwykle spacer. Żabka oczywiście też, bez smyczy, gdyż nie była przyzwyczjona, ale zawsze trzymała się blisko. Dzień był piękny, nie za gorący, nie zimny, więc zapuściliśmy się daleko od domu.
W pewnym momencie na szosę wyjechał duży autobus osobowy, nie wiadomo dlaczego Żabka wyskoczyła z ujadaniem i prosto wpadła na autobus.
Szok, prawdziwy żal i rozpacz....
Żabka odrzucona daleko, leży w rowie jak potrącony martwy wrak. Pełno krwi, buzia otwarta, jedno oko wybite ..... widok bardzo nieprzyjemny, zaoszczędzę więcej szczegółów...
Co zrobic? Do domu daleko, z 2 km piechotą... wszędzie puste pola.
Decyzja - idziemy do domu, Żabka jest martwa, nie porusza się, porozbijana, połamana.... musi zostać. Dodam, że mnie w tamtym czasie trzeba było prowadzić, nie mogłam tak daleko iść na własnych nogach, musiałam się podtrzymywać, więc mąż nie mógł wziąć martwej Żabki na ręce, dlatego zdecydowaliśmy z bólem serca, że Żabka pozostanie tam, gdzie zginęła. Przyjdziemy innym razem, przyniesiemy jakiś pamiątkowy kamień z napisem 'Żabka' i datą tragicznej śmierci.
Wracaliśmy do domu w bardzo smutnym nastroju, bez Żabki. .... Na myśl o tym co będzie, gdy chłopcy przyjdą ze szkoły robiło się nam jeszcze tragiczniej. Oni uwielbiali Żabkę. Nie daruja tego....
W domu mąż zdecydował, że jednak pójdzie sam zobaczyć Żabkę i może przełoży ją z rowu w jakieś przyjemniejsze miejsce (macho o bardzo miękkim sercu).
Okazało się, że mąż wrócił... z Żabką na rękach. Oczywiście martwą Żabką, ale postanowił ją umyć. Była bardzo brudna od krwi i ziemi.
Po umyciu, zauważyliśmy, że Żabka jeszcze oddycha.... co robić, żeby się tak nie męczyła? Pierwsza myśl, trzeba z Żabką do weterynarza. Do weterynarza daleko, i prawdopodobnie uśpi Żabkę.
Nie przedłużając wspomnienia,
Żabka w końcu nie była u weterynarza, opatrzyliśmy jej rany, głaskali i czułości okazywali. Na zmianę zawsze ktoś przy niej był.....
Po paru tygodniach Żabka całkiem wydobrzała.....zaczęła kuśtykać pomalutku, trochę jak pijana - straciła jedno oko.
Żyła jeszcze 6 lat, chodziła (skakała) na 3-ch nogach, jedną straciła w wypadku, widziała na jedno oko, ale była do końca życia bardzo radosna i oddana. ... i szczęśliwa, że żyje.
Został jej tylko uraz psychiczny do piszczących, głośnych samochodów, wszelkich huków (wszystkie zwierzaki tego nie lubią).
Pewnego razu w noc sylwestrową, gdy petardy zaczęły strzelać, Żabka nie wiadomo kiedy i jak zniknęła. Myśleliśmy, że już jej nie odnajdziemy. Chłopcy chodzili po całym osiedlu i nawoływali Żabkę, ale po Żabce ani śladu, nikt nie widział jej....
Po dwóch dniach Żabka przyszła pod drzwi (prawdopodobnie schowała się w piwnicy)....i żyła aż do swej naturalnej śmnierci.
Człowiek upada i się podnosi. Jedni nazywają to gimnastyką, inni sensem życia. - Sławomir Kuligowski z "Podaj dalej"