Warto wiedzieć!
Wojciech Cejrowski - Boso przez Świat, podróżnik, badacz ginących plemion Amazonii, osobowość telewizyjna, popularny dziennikarz radiowy, artysta kabaretowy, pisarz i publicysta, oprowadzi nas tym razem po plantacji bananów.
Poznajmy tajniki uprawy bananów, metody przygotowywania ich do wywózki na eksport do Europy - w tym także do Polski.
Ciekawy film, naprawdę warty obejrzenia.
Poznać możemy także różne rodzaje bananów i dowiedzieć się jak rozpoznać najlepsze do jedzenia banany i te, których nie warto kupować.
Bananera oznacza plantację bananów. Brzmi romantycznie, kolonialnie i bogato – nic bardziej mylnego. Bananera obecnie to po prostu fabryka bananów – owoce zawinięte w foliowe worki, by ochronić je przed wpływem środowiska, nie mają możliwości dojrzeć – są zbierane jeszcze zielone, a dojrzewają w drodze na nasze stoły.
Wojciech Cejrowski przybliża nam pracę na wielkich farmach, skąd pochodzą te popularne owoce.
WARTO ZOBACZYĆ:
http://www.tvp.pl/styl-zycia/podroze/boso-przez-swiat/wideo/bananera
*****
Czy musimy koniecznie jeść owoce sprowadzane z innych, egzotycznych krajów, zwłaszcza zimą?
Ja myślę, że absolutnie nie musimy.
Ostatnio czytałam bardzo ciekawy i dobrze opracowany artykuł Moniki T.,( http://rawolucja.pl/), wielkiej miłośniczki zdrowego, ekologicznego i radosnego stylu życia, na temat bardzo podobny do poruszonego w tym filmie o importowanych bananach.
Cytat:
Jakie jest więc rozwiązanie? Proste! :) Ekologiczne rolnictwo w Polsce oraz ograniczenie produktów importowanych do niezbędnego minimum (wiadomo, że np. banany u nas nie wyrosną nawet w lecie). Zamiast szukać ekologicznych warzyw z odległych krajów w drogich, sieciowych sklepach poszukajmy naj(nie)zwyklejszego rolnika ekologicznego w naszej okolicy. W Polsce nadal przeważają jeszcze małe gospodarstwa. Wielu rolników dowozi swoje produkty do sklepów ze zdrową żywnością, można się z nimi umówić i odbierać zakupy osobiście unikając w ten sposób kosmicznych marż nakładanych przez sprzedawców. Kilka lat temu powstała też inicjatywa (zapożyczona ze Stanów, gdzie ruch ten rozwija się bardzo prężnie) polegająca na tym, że grupa kilku osób zbiera się i określa swój wkład pieniężny jaki może ponieść w „wynajęciu” rolnika, który za pensję uprawia ekologiczne warzywa i dostarcza je potem do zleceniodawców (podział plonów w zależności od wniesionego wkładu). Dzięki temu hodowca ma zbyt, a zamawiający pełnowartościowe, świeże warzywa i owoce. W Polsce to się na razie nie przyjęło, ale ja myślę że to kwestia czasu :)
Gorąco polecam zapoznać się z całym artykułem:
http://rawolucja.pl/raw-food/raw-food-zima-warzywa-ekologiczne-kontra-lokalne/
To piękne zdjęcie wykonała Monika: Rawolucja
Lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają.- (Izajasz 40:31)
Strona Główna:
▼
Thursday, January 27, 2011
Friday, January 21, 2011
Cud Miłości
Cud Miłości to nazwa blogu wspaniałej rodziny, pisany przez wspaniałą kobietę... więcej nic nie będę pisać, .... żadne słowa nie wyrażą tego, co czuje teraz moje serce.
http://nulka.blox.pl/html
Jestem z Wami Cudowna Rodzinko w modlitwie!
Ewo odpoczywaj w Pokoju!
Podaruj 1% swego podatku za 2010 na leczenie i rehabilitację Ani:
http://nulka.blox.pl/2011/01/Podaruj-1-podatku.html
Thursday, January 13, 2011
To tylko słowa....???
*****
"Nasze słowa są kulami, nasze zdania są karabinami, nasze teksty są plutonami egzekucyjnymi.” - Eric-Emmanuel Schmitt, francuski dramaturg, eseista i powieściopisarz, z wykształcenia filozof, autor m.in. książki: "Oskar i pani Róża".
Anthony de Mello — Przebudzenie (Więcej słów)
Pewien guru usiłował wyjaśnić jakiemuś audytorium, że ludzie silniej niż na rzeczywistość reagują na słowa. Żyją wręcz słowami, żywią się nimi. Jakiś mężczyzna wstał i zaprotestował:
- Nie zgadzam się z tym, że słowa wywierają na nas aż taki wielki wpływ.
– Na co guru odparł:
- Siadaj, skurwysynie!
– Zsiniały ze złości mężczyzna wykrzyknął:
- I to pan nazywa siebie osobą oświeconą, guru, mistrzem, powinien pan się wstydzić!
– Na co guru odparł:
- Proszę mi wybaczyć, sir. Poniosło mnie. Naprawdę, proszę o wybaczenie. To nie było zamierzone. Przepraszam.
– Mężczyzna w końcu się uspokoił.
Wówczas guru powiedział:
- Wystarczyły dwa słowa, aby wywołać w panu burzę i kilka słów, by pana uspokoić. Prawda?
*****
Mistrz jest basenem, w którym możesz się uczyć jak pływać. Kiedy się nauczysz, wszystkie oceany są twoje.
Tuesday, January 11, 2011
Droga do perfekcji....
W drodze do perfekcji nie ma drogi na skróty.
Pozwolę sobie w całości przekazać treść tego artykułu.
(pod redakcją Marka Rymuszki, którego zawsze podziwiam)
Oto jeden z wielu powołanych przez Gladwella przykładów.
drugą - zdolnych,
trzecią - składająca się z tych, którzy będą musieli zadowolić się posadą nauczyciela muzyki.
Ericsson spytał studentów, ile rocznie poświęcają godzin na ćwiczenie. Odpowiedzi jakie otrzymał zaskoczyły go. Otóż wszyscy rozpoczęli naukę w wieku około pięciu lat i w ciągu pierwszych dwóch ćwiczyli tyle samo czasu, od dwóch do trzech godzin tygodniowo. Gdy ukończyli ósmy rok życia zaczęły zarysowywać się różnice:
Nawet najbardziej kryształowe talenty nie osiągną szczytów, zanim nie wdrapią się na dziesięciotysięczną górę. To prawda, że Mozart ( http://www.mozart.toya.net.pl/ ) rozpoczął komponować muzykę w wieku sześciu lat, ale nie były to specjalnie dobre kawałki' - pisze z kolei brytyjski psycholog Michael Hove w swej książce Genius Explained.
- Jego kompozycje zadziwiły świat dopiero, gdy osiągnął 21 rok życia. Jeden z największych muzycznych geniuszy w historii tej planety, obdarzony nadludzkim talentem Amadeusz Mozart, nie ominął 'golgoty' długoletnich ćwiczeń.
Reguła dziesięciu tysięcy dotyczy wszystkich, także do niedawna najbogatszego człowieka świata Billa Gatesa. Gdy w młodym stosunkowo wieku ze swoją firmą Microsoft osiągnął sukces, miał za sobą wiele lat programowania komputerowego. Trening rozpoczął, kiedy jego szkoła w 1968 roku, jako jedna z pierwszych w Stanach Zjednoczonych i na świecie, udostępniła uczniom komputery do nauki programowania. Gates siedział przed komputerem dniami i nocami przez pięć lat, od ósmej klasy aż do matury. Gdy przerwał studia na Uniwersytecie Harwarda i wystartował z firmą Microsoft, praktycznie całą swoją młodość spędził przed komputerem.
Kiedy The Beatles w 1964 roku, jako praktycznie nieznany zespół, podbił Amerykę, nie byli nowicjuszami. Przez trzy lata (1960-1962) grali (między innymi w Hamburgu) niezliczoną ilość koncertów (do których częstokroć angażowani byli zupełnie przypadkowo, bo akceptowali wszystkie propozycje). W hamburskich klubach striptisowych stali na scenie po osiem godzin siedem dni w tygodniu. - Byliśmy coraz lepsi. Zdobywaliśmy wiarę w siebie. Do tego absolutnie przyczyniły się te wszystkie cholerne nieprzespane noce! - zwierzał się wiele lat później w wywiadzie prasowym John Lennon. W chwili wielkiego przełomu w 1964 roku The Beatles mieli za sobą 1200 koncertów, a zatem więcej niż elita dzisiejszych zespołów estradowych zagrała przez całą swoją karierę.
Spróbujmy pokusić się o taką oto refleksję:
dla ludzi decydujących się na osiągnięcie perfekcji droga na skróty nie istnieje.
Aby zostać ekspertem w jakiejkolwiek dziedzinie, trzeba poświęcić na to minimum dziesięć tysięcy godzin treningu. Amen.
Moim skromnym zdaniem a mówię to jako praktyk, powyższa reguła dotyczy również sfery mistyki. Trzeba trenować talenty: healing, jasnowidzenie, mediumizm... Ćwiczyć regularnie obszary sfery eterycznej, do której czuje się bliskość.
Innej drogi uzyskania perfekcji nie ma.
Mówiąc innymi słowy: Pan Bóg (jeśli to napewno On) porusza kamień (talent), ale toczyć go trzeba własnymi siłami (praca).
http://www.nieznanyswiat.pl/
Tyle artykuł, a my możemy przenieść tą informację do siebie i zadać sobie pytanie -
w jakiej dziedzinie chcę byc perfekcyjny?
Jak tego można dokonać, odpowiedź jest w powyższym artykule.
Pamiętajmy:
W drodze do osiągnięcia perfekcji nie ma drogi na skróty.
Tylko Praktyka czyni Mistrza.
*******
Tutaj też warto zaglądnąć:
http://jknow.republika.pl/geniusz/geniusz.html
Talent to o wiele za mało, by osiągnąć sukces. Nieważne kim pragniesz zostać: pisarzem, pianistą, gwiazdą sportu czy mistrzem zen. ( naturoterapeutą, masażystą, dietetykiem, ...,..., tutaj możemy wstawić nasz cel ktory chcemy osiągnąć). Okazuje się bowiem, że aby osiągnąć mistrzowski poziom, musisz poświęcić na to dziesięć tysiący godzin skoncentrowanego, intensywnego treningu. Innej drogi nie ma.
W moim ulubionym miesięczniku Nieznany Świat (Nr 11/2010) zwrócił moją uwagę artykuł Andrzeja Jordana pt. "Nadzwyczaj istotne dziesięć tysięcy". Sam tytuł pewno by mnie nie zainteresował, jako, że liczby nie są moją ulubioną dziedziną, lecz zobaczyłam zdjęcia moich ulubionych muzyków, jak Mozart, John Lennon i zabrałam się za czytanie. Doszłam do wniosku, że chciałabym ten artykuł zachować, dlatego tutaj go zapisałam. Autor porusza moim zdaniem ważną sprawę dotyczącą sprawy 'dyscypliny'. Dotyczy to także naszego zdrowia, tutaj też nie ma drogi na skróty.
Czy talent wystarczy, aby osiągnąć sukces? Sukces dla każdego znaczy coś innego i nie każdy temat wymaga aż tyle godzin, lecz bez zdyscyplinowania w żadnym temacie nie osiągniemy tzw. sukcesu. Dla wielu sukcesem jest pozbycie się ciężkiej choroby czy nałogu, dla innych pozbycie się nadwagi, jeszcze dla innych ukończenie kursu prawa jazdy, a jeszcze dla innych zdobycie tytułu naukowego.
Pozwolę sobie w całości przekazać treść tego artykułu.
(pod redakcją Marka Rymuszki, którego zawsze podziwiam)
zadziwiał przyjaciół umiejętnością poruszania się wśród cyfr, a przede wszystkim ich zapamiętywania. Pewnego dnia, gdy podjął próbę wymienienia z pamięci cyfr liczby "pi", doszedł do 31.811 znaków po przecinku, i trafił do księgi rekordów Guinessa. Gdy zapytano go, dlaczego skończył akurat na tej liczbie, odparł:
- Nie wiem. Ale wiem, że zawsze przy 31.812 się myliłem!Do ludzi, którzy z trudem zapamiętują numer telefonu, bardzo przemawia rozpowszechniona opinia, że Rajan Mahadevan musiał urodzić się ze szczególnym talentem do zapamiętywania cyfr. Tak jak Amadeusz Mozart pojawił się na Ziemi z unikalną umiejętnością, jaką było komponowanie muzyki.
Niemniej badania pokazują, że trening odgrywa znacznie większą rolę niż talent. Jeśli pragniesz zostać mistrzem w dowolnej dyscyplinie: technice, muzyce, sporcie, mediumizmie..., musisz trenować! Mahadevan długie lata ćwiczył swój mózg, aby ten szybko liczył i zapamiętywał cyfry. Gdy był testowany w innych dziedzinach, np. w zapamiętywaniu słów lub figur geometrycznych, jego pamięć okazywała się znacznie słabsza.
O tym, że trening daje doskonałość, przekonuje w swojej książce Outliers - The Story of Success Malcolm Gladwell ( http://en.wikipedia.org/wiki/Outliers_(book) ). Przedstawia on wyniki badań, wykazujące niezbicie, że mit o ludziach obdarzonych naturalnym talentem, którzy bez wysiłku osiągają mistrzowską perfekcję, jest niczym innym jak .... mitem właśnie.Oto jeden z wielu powołanych przez Gladwella przykładów.
Szwedzki psycholog K. Anders Eriesson przeprowadził badania w berlińskiej Akademii Muzycznej. Rozpoczął je od podzielenia klasy instrumentów smyczkowych, konkretnie wiolinistów, na trzy grupy:
pierwszą - najlepszych, mających perspektywy na karierę solową,drugą - zdolnych,
trzecią - składająca się z tych, którzy będą musieli zadowolić się posadą nauczyciela muzyki.
Ericsson spytał studentów, ile rocznie poświęcają godzin na ćwiczenie. Odpowiedzi jakie otrzymał zaskoczyły go. Otóż wszyscy rozpoczęli naukę w wieku około pięciu lat i w ciągu pierwszych dwóch ćwiczyli tyle samo czasu, od dwóch do trzech godzin tygodniowo. Gdy ukończyli ósmy rok życia zaczęły zarysowywać się różnice:
grupa najlepszych ćwiczyła najwięcej godzin. Jako dziewięciolatki robili sześć godzin tygodniowo, będąc dwunastolatkami osiem godzin, i tak dalej, aż do wieku dwudziestu lat, gdy przekroczyli 30 godzin ćwiczeń tygodniowo. W ten sposób elita wiolinistów berlińskiej Akademii Muzycznej do dwudziestego roku życia zagospodarowała na doskonalenie swych umiejętności z górą dziesięć tysięcy godzin.
Podobny wynik otrzymał Ericsson, gdy porównał wkład pracy pianistów-zawodowców. Żaden z amatorów nie ćwiczył więcej niż trzy godziny tygodniowo (jak w dzieciństwie). Zawodowcy sukcesywnie wraz z wiekiem zwiększali ilość godzin przeznaczonych na ćwiczenia i będąc dwudziestolatkami wypełnili kryterium owych dwudziestu tysięcy godzin ćwiczeń. Godne odnotowania wydaje się to, że Ericsson nie natknął się na ani jednego muzyka, który osiągnął mistrzostwo wyłącznie dzięki talentowi. Każdy - bez wyjątku - w wieku dwudziestu lat miał za sobą dziesięciotysięczną porcję treningową. Równie ciekawe jest to, że badacz nie napotkał nikogo, kto mając na końcie taką ilość przepracowanych godzin, należałby do do grupy najgorszych.
Wskazywałoby to na pewną prawidłowość, polegającą na tym, że aby osiągnąć w dowolnym zawodzie dolną granicę poziomu mistrzowskiego, potrzeba co najmniej dziesięciu tysięcy godzin treningu (matematycznie rzecz biorąc - trzy godziny dziennie przez dziesięć lat).Istnienie tego magicznego wzoru potwierdzają eksperci, między innymi amerykański neurolog Daniel Levitin. Według niego owe sakramentalne dziesięć tysięcy godzin można odnaleźć wśród kompozytorów, instrumentalistów, pisarzy, koszykarzy, łyżwiarzy, pływaków. Nie spotkał on nikogo, kto dotarł na szczyty umiejętności z mniejszą ilością godzin ćwiczeń za plecami.
- Wygląda na to, że mózg i ciało potrzebują właśnie tyle czasu, aby uzyskać mistrzowski poziom' - stwierdza Daniel Levitin.Nawet najbardziej kryształowe talenty nie osiągną szczytów, zanim nie wdrapią się na dziesięciotysięczną górę. To prawda, że Mozart ( http://www.mozart.toya.net.pl/ ) rozpoczął komponować muzykę w wieku sześciu lat, ale nie były to specjalnie dobre kawałki' - pisze z kolei brytyjski psycholog Michael Hove w swej książce Genius Explained.
- Jego kompozycje zadziwiły świat dopiero, gdy osiągnął 21 rok życia. Jeden z największych muzycznych geniuszy w historii tej planety, obdarzony nadludzkim talentem Amadeusz Mozart, nie ominął 'golgoty' długoletnich ćwiczeń.
Reguła dziesięciu tysięcy dotyczy wszystkich, także do niedawna najbogatszego człowieka świata Billa Gatesa. Gdy w młodym stosunkowo wieku ze swoją firmą Microsoft osiągnął sukces, miał za sobą wiele lat programowania komputerowego. Trening rozpoczął, kiedy jego szkoła w 1968 roku, jako jedna z pierwszych w Stanach Zjednoczonych i na świecie, udostępniła uczniom komputery do nauki programowania. Gates siedział przed komputerem dniami i nocami przez pięć lat, od ósmej klasy aż do matury. Gdy przerwał studia na Uniwersytecie Harwarda i wystartował z firmą Microsoft, praktycznie całą swoją młodość spędził przed komputerem.
Kiedy The Beatles w 1964 roku, jako praktycznie nieznany zespół, podbił Amerykę, nie byli nowicjuszami. Przez trzy lata (1960-1962) grali (między innymi w Hamburgu) niezliczoną ilość koncertów (do których częstokroć angażowani byli zupełnie przypadkowo, bo akceptowali wszystkie propozycje). W hamburskich klubach striptisowych stali na scenie po osiem godzin siedem dni w tygodniu. - Byliśmy coraz lepsi. Zdobywaliśmy wiarę w siebie. Do tego absolutnie przyczyniły się te wszystkie cholerne nieprzespane noce! - zwierzał się wiele lat później w wywiadzie prasowym John Lennon. W chwili wielkiego przełomu w 1964 roku The Beatles mieli za sobą 1200 koncertów, a zatem więcej niż elita dzisiejszych zespołów estradowych zagrała przez całą swoją karierę.
Spróbujmy pokusić się o taką oto refleksję:
dla ludzi decydujących się na osiągnięcie perfekcji droga na skróty nie istnieje.
Aby zostać ekspertem w jakiejkolwiek dziedzinie, trzeba poświęcić na to minimum dziesięć tysięcy godzin treningu. Amen.
Moim skromnym zdaniem a mówię to jako praktyk, powyższa reguła dotyczy również sfery mistyki. Trzeba trenować talenty: healing, jasnowidzenie, mediumizm... Ćwiczyć regularnie obszary sfery eterycznej, do której czuje się bliskość.
Innej drogi uzyskania perfekcji nie ma.
Mówiąc innymi słowy: Pan Bóg (jeśli to napewno On) porusza kamień (talent), ale toczyć go trzeba własnymi siłami (praca).
http://www.nieznanyswiat.pl/
Tyle artykuł, a my możemy przenieść tą informację do siebie i zadać sobie pytanie -
w jakiej dziedzinie chcę byc perfekcyjny?
Jak tego można dokonać, odpowiedź jest w powyższym artykule.
Pamiętajmy:
W drodze do osiągnięcia perfekcji nie ma drogi na skróty.
Tylko Praktyka czyni Mistrza.
*******
Tutaj też warto zaglądnąć:
http://jknow.republika.pl/geniusz/geniusz.html
Tuesday, January 4, 2011
Różnice między kobietą i mężczyzną
Czy nie dostałas mojego emaila?
Na dobry początek nowego roku proponuję trochę humoru. Śmiech, jak wiemy to zdrowie. Wie to również znany ekspert od spraw małżeńskich Mark Gungor ( http://www.lovemarriageandstinkingthinking.com/ ) i w swój specyficzny, pełen humoru sposób stara się pomóc parom lepiej się zrozumieć. .
Małżeństwu by dobrze funkcjonowało nie wystarczy tylko miłość.
Różnice między kobietą i mężczyzną, a raczej między głową kobiety i głową mężczyzny(myślenie) nie zawsze przyciągają się na zasadzie przeciwieństw.
Mężczyzna i kobieta komunikują się w całkiem odmienny sposób.
Czy takie sytuacje są nam obce:
*****
http://www.youtube.com/user/LaughYourWay#p/u
Saturday, January 1, 2011
Kocham Cię Życie...
Pierwszy dzień w 2011 roku... cisza o poranku.
Mamy już 2011 Rok.... poranna cisza okrywa świat
tajemniczą peleryną
utkaną z ludzkich snów i marzeń.
Takiej ciszy nie ma żaden dzień...
Budzimy się skoro świt,
by z radością powitać pierwszy ranek 2011 roku.
JEST TAK CUDOWNIE....
Nie można tego nie zobaczyć...
Po świątecznym urlopie,
sylwestrowym pożegnaniu starego
i hucznym powitaniu nowego roku
wprost roznosi nas energia,
a nasza duchowość
świeci blaskiem świętości....
och życie.... kocham cię życie...
Uparcie i skrycie
Och życie kocham cię, kocham cię,
Kocham cię nad życie
Jem jabłko winne
I myślę "ech, ty życie łez mych winne,
Nie zamienię cię na inne"
Kocham cię życie
Poznawać pragnę cię, pragnę cię,
Pragnę cię w zachwycie
I spotkać człowieka,
Który tak życie kocha
I tak jak ja
Nadzieję ma...
Czy ktoś może nie miał możliwości doświadczyć ciszy i piękna pierwszego w tym roku 2011 poranka?
Niech żałuje, ... następny będzie dopiero za rok, ale to już nie będzie 2011.
Mamy już 2011 Rok.... poranna cisza okrywa świat
tajemniczą peleryną
utkaną z ludzkich snów i marzeń.
Takiej ciszy nie ma żaden dzień...
Budzimy się skoro świt,
by z radością powitać pierwszy ranek 2011 roku.
JEST TAK CUDOWNIE....
Nie można tego nie zobaczyć...
Po świątecznym urlopie,
sylwestrowym pożegnaniu starego
i hucznym powitaniu nowego roku
wprost roznosi nas energia,
a nasza duchowość
świeci blaskiem świętości....
och życie.... kocham cię życie...
Uparcie i skrycie
Och życie kocham cię, kocham cię,
Kocham cię nad życie
Jem jabłko winne
I myślę "ech, ty życie łez mych winne,
Nie zamienię cię na inne"
Kocham cię życie
Poznawać pragnę cię, pragnę cię,
Pragnę cię w zachwycie
I spotkać człowieka,
Który tak życie kocha
I tak jak ja
Nadzieję ma...
Czy ktoś może nie miał możliwości doświadczyć ciszy i piękna pierwszego w tym roku 2011 poranka?
Niech żałuje, ... następny będzie dopiero za rok, ale to już nie będzie 2011.