Strona Główna:

Sunday, April 16, 2017

O sztuce słuchania.


Sztuka słuchania i chrapanie jak symfonia Beethovena.

Bardzo lubię mądrości buddyjskie. Wybrałam na dzisiaj fragment z  "Sztuki Słuchania" mówiący o tym w jaki sposób należy mądrze słuchać. Ciekawa i przydatna lekcja, gdyż nieumiejętność słuchania jest przyczyną wielu niepotrzebnych problemów  w relacjach międzyludzkich.

Źródło: http://sasana.pl/sztuka-sluchania

Autorem "Sztuki słuchania" jest Ajahn Brahm, pełen dobrego humoru buddyjski mnich, nauczyciel, wykładowca. Uwielbiam słuchać nauki, które przekazuje. Dzięki za tłumaczenia stronie: http://sasana.pl

Jeśli nie reagujesz na to, co mówią inni, to ludzie nie są w stanie cię obrazić albo zdenerwować. Bo umiesz słuchać. A często stąd się biorą nasze problemy:
nie z tego, co ludzie mówią;
z tego, jak my słuchamy.

A jeśli ktoś faktycznie na ciebie wrzeszczy? Zastanawiam się nieraz dlaczego ludzie w ogóle to robią. Ludzie wrzeszczą i przeklinają kiedy mają paskudny nastrój, i to co mówią, świadczy o nich o wiele bardziej niż o tobie. Jeśli ktoś na mnie krzyczy i krytykuje mnie, to pokazuje mi co czuje. To nieszczęśliwa osoba, której pewnie przytrafiło się dziś coś niemiłego i bardzo cierpi. I przytulam go po tej lawinie wyzwisk.


Poza kontrolowaniem tego, jak mówimy, możemy zrobić coś jeszcze: możemy przyjąć odpowiedzialność za to, w jaki sposób słuchamy.
Dzisiejsze spotkanie będzie dotyczyło właściwego słuchania, albo słuchania mądrze i z życzliwością. Nie wiń swojej żony za to, że gdera. To nie jej wina, że tak to słyszysz; to dlatego, że nie słuchasz tak jak powinieneś.
W jaki sposób należy słuchać? Po pierwsze, mamy dwoje uszu. Dlaczego? Po to, żeby jednym wlatywało, a drugim wylatywało. To dlatego, jeśli twój mąż mówi coś okropnego, a ty się denerwujesz, to dzieje się tak dlatego, że nie umiesz słuchać mądrze. Jeśli ktoś mówi coś nieprzyjemnego, to niech to wyleci drugim uchem. Jeśli powie coś miłego, to szybko zatkaj jedno ucho, żeby słowa nie uciekły.
Mamy wybór co do tego, w jaki sposób słuchamy tego, co słyszymy.

U sąsiadów jest pies, który szczeka kiedy my medytujemy.
Tak też słucham szczekania psów. Czasami to jest irytujące, psy szczekają w nieodpowiednich momentach; jestem na progu oświecenia, a tu pies zaczyna szczekać. Jeśli Buddha siedziałby otoczony psami to nie doznałby oświecenia, wszystko byłoby na nic – ale nie, nie tak należy na to patrzeć. Zamiast tego można słuchać szczekania ze współczuciem i mądrością: ten pies jest taki szczęśliwy, że może sobie poszczekać. Zwróciliście kiedyś uwagę na to, jak psy lubią szczekać? To tak jak ze śpiewaniem w samochodzie. Lubimy to. Ale zamykajmy okna, bo inni nie lubią nas słuchać. Tak samo psy, one lubią szczekać, sprawia im to przyjemność, i bardzo dobrze – cieszę się, kiedy inni są szczęśliwi; psy są szczęśliwe kiedy szczekają, więc ja też jestem szczęśliwy. Jeśli zmieniam swoją percepcję, ten dźwięk nie jest już irytujący, ale piękny. O to właśnie chodzi w tym, że to nie dźwięk nam przeszkadza – to my zakłócamy sobie ten dźwięk. Ta świadomość daje nam moc; możemy zacząć słuchać mądrze.


Albo ktoś zasypia i chrapie. Dzwonią telefony. Próbowałem z tym walczyć przez lata. Jestem tu od trzydziestu lat i ani razu mi się nie udało. Zawsze coś się dzieje. Więc zamiast próbować kontrolować hałasy, nauczyłem się, jak ich słuchać. Myślę, że jeśli mamy ustanowić jakieś prawo to powinno to być prawo zakazujące negatywnego słuchania. Słuchania tak, że czujemy się zranieni; słuchania tak, że tracimy dobre zdanie o kimś, bo nie umieliśmy słuchać mądrze i ze współczuciem.

Źródło tego, o czym mówię sięga czasów, kiedy byłem mnichem w Tajlandii. Kultura w Tajlandii w tamtych czasach była bardzo konkretna: kiedy imprezowali, to nie tak jak teraz, że ludzie zaczynają o ósmej i kończą o pierwszej – nie, u nich impreza trwała trzy dni! Jak się zmęczyli, szli spać, potem wstawali i zabawa trwała dalej. Trzy dni imprezy. Ale nasz klasztor był tylko ok. kilometra od wioski, więc słyszeliśmy te imprezy. Wtedy nie było prądu, ale mieli generatory na benzynę i ogromne głośniki, i wzmacniacze, i okropną muzykę. Siedziałem w swojej chatce próbując medytować, a z wioski ryczała muzyka. Nie dało się ani medytować, ani spać. Kończyli zazwyczaj o drugiej w nocy, a ja musiałem wstać o trzeciej. Po pierwszej nocy, mnisi byli wykończeni. Stwierdziliśmy, że nie  trzeba żyć i pozwalać żyć innym, więc może poprosimy mieszkańców wioski, żeby kończyli o pierwszej, tak, żebyśmy mieli przynajmniej dwie godziny snu. Czyli nie żyjcie i pozwólcie żyć innym, a śpijcie i pozwólcie spać innym. Ale jeden z głównych mnichów stwierdził, że pewnie nas nie posłuchają, więc postanowiliśmy iść do naszego mistrza, Ajahna Chaha. Ludzie naprawdę go szanowali; nawet się go bali. Wiedzieliśmy, że jeśli Ajahn Chah powie tym wieśniakom, żeby dali mnichom kilka godzin snu, to będą musieli to zrobić.
Ale kiedy spotkaliśmy się z mistrzem, on, zamiast pomóc nam z bezsennością, dał nam o wiele głębszą radę. Podzielił się z nami jedną ze swoich wspaniałych mądrości, które bardzo ceniliśmy; powiedział:
„mnisi, to nie hałas przeszkadza wam – to wy przeszkadzacie hałasowi”.
To bardzo potężna nauka. To nie hałas nam przeszkadzał, ale nasza reakcja na niego. Pamiętam, jak powiedziałem do jednego z mnichów – nie ma go dziś tutaj – którego brat akurat przyjechał w odwiedziny i w klasztorze brakowało dla niego miejsca. Mnich zapytał czy w takim razie może przenocować w jego pokoju – powiedzieliśmy, że nie ma problemu. Ale jako, że powiedział, że dorastał razem z bratem i mieszkał z nim w jednym pokoju, powiedzieliśmy mu, że to nie to samo kiedy jest się dzieckiem i kiedy ma się pięćdziesiąt lat. On będzie chrapać, i ty też. „Ee, nie, będzie dobrze”. Ja oczywiście miałem rację – pierwsza zasada w naszym klasztorze: opat ma zawsze rację, a kiedy się myli, wróć do zasady nr. 1 – i jak tylko poszli spać, jego brat zaczął chrapać, i mnich nie mógł zasnąć. Wiecie, jak trudno jest zasnąć, kiedy ktoś chrapie. Ale na szczęście mnisi wiedzą, jak sobie radzić z takim problemami.
I tak jak w tej nauce Ajahna Chaha – „to nie hałas wam przeszkadza, ale ja przeszkadzam chrapaniu” – zaczął zmieniać swoją percepcję tego chrapania.
Powiedział mi następnego ranka, że zaczął sobie wyobrażać, że chrapanie było jak symfonia Beethovena. Albo jak współczesna muzyka - której ja nie rozumiem – z narastaniem dźwięku przy wdechu i sekcja dęta przy wydechu. Bawił się swoją percepcją. Zajęło mu to chwilę, ale siła wyobraźni jest ogromna i po niedługim czasie, zaczął słyszeć chrapanie jako eksperymentalne dźwięki jakiegoś nowoczesnego utworu. Następnym co pamiętał, było obudzenie się o poranku, po spokojnie przespanej nocy. Udało mu się zmienić własną percepcję chrapania z czegoś irytującego na coś pięknego.