Monday, July 28, 2014

Liście jabłoni - nie zmarnujmy ich.

Photo: John Haag John Haag

Praktyczna lekcja.
Pewien mądry człowiekiem, który miał czterech synów chciał, aby jego synowie poznali głębię mądrości i postanowił w ciągu roku dać im lekcje na podstawie drzewa jabłoni. Każdego syna wysłał w podróż, każdy miał zobaczyć i poznać dokładnie drzewo jabłoni.
Jednego wysłał w zimie, drugiego na wiosnę, trzeciego latem, a ostatniego jesienią.

Pod koniec roku mądry człowiek zebrał swoich synów razem i poprosił ich, by opisali jak wygląda drzewo, tak jak je widzieli.
Pierwszy syn powiedział: Widziałem starą jabłoń, brzydką, z gołymi, sękatymi gałęziami.
Drugi syn powiedział: Ja także widziałem jabłoń, ale moja nie była stara i brzydka. Była młoda i piękna, pokryta jasnozielonymi liśćmi i delikatnymi kwiatami.
Trzeci syn zawołał: Nie, drzewo było dojrzałe i pełne pięknych owoców. Wspaniały widok..
Czwarty syn powiedział: Drzewo, które ja widziałem było w najpiękniejszych kolorach, a jego liście połyskiwały jak spadające na ziemię złote promyki.

Mądry ojciec wyjaśnił swoim synom, że każdy z nich obserwował to samo drzewo, ale w różnych porach roku.
 Synowie nauczyli się nie osądzać drzewa na podstawie jednego sezonu, ale jako całość.

Ja również nauczyłam się z tego opowiadania coś, czego nie wiedziałam. Uważałam, że jabłoń dostarcza nam piękne, smaczne  i jedne z najzdrowszych owoców, uwielbiane przeze mnie - jabłka.
Okazuje się, że również liście jabłoni od dawna wykorzystywane były w medycynie ludowej.



Liście zbierać należy od czerwca do sierpnia, a więc ostatnia szansa, aby zebrać liście jabłoni i wykorzystać ich cenne wartości zdrowotne.
Właśnie zbieram liście i suszę na zimę, żuję listko z rana - ma gorzki, ale dobry jak dla mnie smak, zaparzam herbatkę z liści zazwyczaj z dodatkiem ziół, które rosną koło moich jabłonek (mlecz, babka, pokrzywa, nagietek), listek wrzucam również do szejków.

Dr Różański pisze nie tylko o jabłkach i ich cudownych wartościach, ale również o liściach jabłoni.

Liście jabłoni - Folium Mali
Liście jabłoni, najlepiej dzikiej lub takiej, której nie traktowano pestycydami, są doskonałym surowcem fenolokwasowym i flawonoidowym. Liść jabłoni – Folium Mali należy zbierać od czerwca do sierpnia i suszyć w przewiewnym oraz ciemnym miejscu. Zawiera rutynę, kwercytrynę, florydzynę, floretynę, naryngeninę; kwas galusowy, katechowy, chlorogenowy, kawowy; leukoantocyjanidyny; garbniki; glikozydy fenolowe.

Działanie naparu z liści jabłoni: przeciwzapalne, ściągające, przeciwwysiękowe, krwiotamujące; hamujące nadmierne krwawienia miesiączkowe; moczopędne; przeciwbiegunkowe, łagodzące stany alergiczne. Uszczelniające i wzmacniające śródbłonki; stabilizujące strukturę nabłonków; przeciwbakteryjne; przyspieszające gojenie ran i owrzodzeń na skórze i błonach śluzowych; odtruwające, przeciwrodnikowe. Napar nadaje się do przemywania skóry zapalnie zmienionej, łojotokowej, trądzikowej i skłonnej do wyprysków. W odwarze z liści płukać włosy tłuste i bez połysku, z łupieżem tłustym. Odwar z liści jabłoni nadaje się do przepłukiwania pochwy i nasiadówek przy świądzie i stanie zapalnym warg sromowych i pochwy. Z odwaru można czynić okłady na oczy podrażnione, łzawiące, z zapaleniem spojówek i białkówki. Odwarem obmywać rany, odleżyny, owrzodzenia sączące. Stosować do kąpieli niemowląt przy uogólnionym stanie zapalnym skóry i rozległych wypryskach.
Liść jabłoni jest wartościowy w mieszankach z kwiatami (bławatek, dziewanna, wrzos, nagietek, rumianek, koniczyna) i herbatą zieloną, ponadto jako składnik wzbogacający mieszanki ziołowe we flawonoidy. Nie ma ryzyka przedawkowania. Jest bezpieczny w stosowaniu, można stosować u kobiet w ciąży, karmiących i dzieci. Przeciętnie 1 łyżkę rozdrobnionych liści jabłoni zaparzyć w 1 szklance wrzącej wody; pić 1-2 razy dziennie lub częściej: w chorobach układu moczowego (stany zapalne, skąpomocz, kamica moczowa), zaburzeniach trawiennych, przy niestrawności, refluksie, chorobie wrzodowej, biegunkach, chorobach reumatycznych, miażdżycy, w przewlekłych schorzeniach skórnych i metabolicznych (np. cukrzycy). Polecam również przy przeroście gruczołu krokowego i zapaleniu przydatków u kobiet. W przypadku odwaru – gotować ok. 5 minut na małym ogniu.

Rp. Mieszanka oczyszczająca i odkażająca układ moczowy (stany zapalne, zakażenia, kamica, przerost gruczołu krokowego).
Liść jabłoni 1 część objętościowa
Liść gruszy 1 cz.
Liść brzozy 1 cz.
Liść borówki lub mącznicy 1 cz.
Liść ortosyfonu lub ziele połonicznika, albo rdestu ptasiego 1 cz.
Zioła wymieszać. 1 łyżka mieszanki na szklankę wody, zagotować i odstawić na 20-30 minut pod przykryciem. Pić 4 razy dziennie po 1/2 szklanki wywaru. Stosować 2-3 tygodnie.

Rp. Mieszanka ziołowa wzmacniająca naczynia krwionośne, poprawiająca krążenie krwi obwodowe (plamice naczyniowe, trądzik różowaty, żylaki, nadciśnienie, zapalenie żył i naczyniówki oka).
Liść jabłoni 1 cz. obj.
Ziele gryki lub ziele ruty 1 cz.
Kwiat arniki 1 cz.
Ziele fiołka tr. 1 cz.
Kwiat kasztanowca lub robinii akacjowej 1 cz.
Zioła wymieszać. 1 łyżka mieszanki na szklankę wody, zagotować i odstawić na 20-30 minut pod przykryciem. Pić 2 razy dziennie po 1/2 szklanki wywaru. Stosować 3 tygodnie. Powtarzać co kwartał.


Źródło:
http://rozanski.li/?p=2405
i od autora: http://rozanski.li/?page_id=1228


Photo: ArtIrene

Saturday, July 26, 2014

Szczęście, gdzie jesteś?

 
Szczęście, gdzie jesteś?

Pewien człowiek miał sen. Śniło mu się, że pod mostem za jego wioską jest zakopany skarb. Rankiem szybko udał się w to miejsce w nadziei, że sen się sprawdzi. Niestety w okolicy mostu pełno było policji. Kiedy zmartwiony kręcił się wokół myśląc co zrobić, podszedł do niego jeden z policjantów z pytaniem co tu robi. Biedak wyznał prawdę opowiadając swój sen. Policjant roześmiał się i powiedział: „a mnie przyśnił się pewien głupiec, który szukał skarbu zakopanego pod mostem, gdy tymczasem skarb był ukryty pod podłogą w jego domu”. Mężczyzna pobiegł do domu i rzeczywiście tam pod podłogą w kuchni znalazł skarb.


 
Pewnego razu mężczyzna odwiedził słynnego z cudownych uzdrowicielskich zdolnosci lekarza. Lekarz zapytał: Jaki jest twój problem?
Mam okropną depresję - powiedział mężczyzna.
Po rozmowie z mężczyzną, lekarz powiedział - Nie przepiszę ci tabletek na twoją depresję. W tym tygodniu jest cyrk w naszym mieście, radzę ci idź i zobacz wspaniałego klowna Grimaldi.
Mężczyzna skłonił się nisko i rzekł: Mój drogi doktorze, ja jestem Grimaldi.

 
Szczęście to jedno z najczęściej wypowiadanych życzeń jakie składamy sobie wzajemnie. Świadczy to o tym, że jest najważniejsze w życiu, ale również o tym, że marzymy o szczęściu, szukamy go... i ciągle nam ucieka.

Szczęście, gdzie jesteś?

Spotkałam kiedyś pewną panią w sklepie, kolejka była spora, pani mnie zagadnęła w tym tonie... .
-Ale jesteśmy biedni...
-Biedni? - dlaczego? - zdziwiłam się, pani nie wyglądała na biedną,  ja nie czuję się biedna.
Nie ma pani gdzie mieszkać? - zapytałam.
-Mam, mam piękne mieszkanie, nic mi nie brakuje, ale tęsknię za Polską. W Polsce jest tak dobrze, nikt się nigdzie nie spieszy, ludzie razem biesiadują, świętują, a tutaj każdy goni do pracy, na nic nie ma czasu. A pani nie tęskni za Polską?
-Nie tęsknię aż tak, żeby czuć się biedną i nieszczęśliwą. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma - skwitowałam.
Nie uważam, żeby moje szczęście było akurat w Polsce, na Hawajach, w Paryżu czy w Zakopanem. Jestem szczęśliwa wszędzie.
Pani bardzo się zdziwiła, że ktoś tak może. Ona nie może...
Zapytałam co w takim razie stoi na przeszkodzie, żeby nie pojechać do Polski i żyć sobie szczęśliwie?
Pojedzie wkrótce... oczywiście. Jeszcze tylko uskłada kupkę $$ na grobowiec, postanowiła sobie, że musi za swą rozłąkę z rodzinnym krajem i ciężką pracę na obczyźnie, przynajmniej wybudować sobie piękny grobowiec.
Nie życzyłam jej szczęścia, po prostu nie przyszło mi do głowy.

Dla każdego szczęście znaczy coś innego. Zazwyczaj kojarzy się z karierą, dobrym samochodem, wygodnym domem, znalezieniem miłości swego życia, ... a bywa i tak, dla kogoś jest to podana szklanka wody.

Po osiągnięciu swoich wymarzonych celów, czy możemy powiedzieć, że znaleźliśmy szczęście?
Spotkałam w swym życiu wiele osób, które swą ciężką pracą zgromadziły spore pieniądze, mają piękne domy, bywa, że nie jest to jeden dom, piękne, nowoczesne samochody, wspięli się na szczyty kariery.... ciągle jednak narzekają, nie widać szczęścia w tych pałacach, ani w ich życiu codziennym.


Spotkałam również w swym życiu szczęśliwego bezdomnego.
Ten akurat z własnej woli. Zostawił swoją prestiżową pracę, swój dorobek, piękny dom żonie i dwóm młodym dorosłym synom i wybrał wolność. Mieszka sobie w lesie, blisko jeziora, szałasik zgrabny wybudował ze znalezionych materiałów i inne podstawowe wygody też sobie własnoręcznie wykreował, np. palenisko, prowizoryczną łazienkę. Ma się to jednak nijak do komfortowych warunków w jakich był przyzwyczajony żyć. Mężczyzna ten, to wysportowany (nadal ćwiczy z wykorzystaniem drzew), wykształcony, inteligentny 60-cio latek, decyzję podjął świadomie, nie zmusiły go żadne okoliczności życiowe. Po prostu postanowił oderwać się od cywilizacyjnego szumu, pędu i stylu życia. Twierdzi, że teraz czuje się naprawdę szczęśliwy. Nie wie, czy kiedyś nie zatęskni za poprzednim stylem życia. Na ten czas jednak, takie ma marzenie i tak chce się realizować. To jest jego świadomy wybór. Zabrał ze sobą duży atlas roślin, encyklopedię przyrody, mapy - poznaje florę i faunę  w teorii i praktyce. Pisze książkę na ten temat.

Lubię oglądać styl życia rodziny Ka Sundance, która podobnie wybrała wolność. Nie chcą domu, samochodu i codziennego obowiązku pracy. Ka twierdzi, że całe to zabezpieczenie na przyszłość, żeby w przyszłości mieć lepiej - to iluzja.
Rodzina Ka Sundance to młode małżeństwo z piątką dzieci. Nieprawdopodobne....
Świadomie wybrali wolność i szczęście.



Gdy w jakims dniu nie mam czasu, filmików Ka nigdy nie przepuszczam. Interesujące jak rodzinka radzi sobie z wychowaniem i kształceniem dzieci, jak spędza czas nie mając TV, samochodu i własnego domu. Obecnie są w Tajlandii. Nie są biedni, są szczęśliwi. Żyją wolnością i swoimi marzeniami.
Ka mówi - realista to pesymista. Szczęśliwy człowiek nie jest realistą, jest marzycielem.
Śpiewa sobie za Jonem Lennonem: I am a dreamer, and thank God I'm not the only one./Jestem marzycielem, i dzięki Bogu, nie jestem w tym sam/
Ka i jego rodzinka nie wiedzą, czy kiedykolwiek zapragna osiąść w stałym miejscu. W tym momencie swego życia cieszą się wolnością, a dzieci cieszą się, że mają rodziców dla siebie.
Jeśli ktoś ma ochotę podglądnąć jak żyje rodzina Ka - link z filmikami jest poniżej.
Ka zarabia na filmikach, które nagrywa. To filmy o rodzinie, która podróżuje, Ka pięknie mówi o zdrowiu i o rozwoju osobistym. Inspirujące i ciekawe są te filmiki.
The Sundance Family

Każdy ma inne marzenia, jeśli masz marzenia - realizuj je, nie odkładaj na inny, lepszy czas, gdy będziesz na emeryturze - żyj szczęśliwy TU i TERAZ - mówi Ka.

Oczywiście, każdy z nas ma inne pragnienia, marzenia, potrzeby. Każdy inaczej postrzega szczęście. Ja np. nie mam potrzeby wędrowania z miejsca na miejsce, wolę stałe miejsce zamieszkania, spokój, możliwość realizacji siebie wg. mojego, osobistego stylu.
Podoba mi się jednak taki styl pełnej wolności u innych. Podoba mi się, gdy ktoś potrafi być Sobą, potrafi być odważny w realizowaniu swoich celów bez względu na warunki. Wówczas warunki w jakich żyje,  które dla jednych mogą wydawać się okropne, dla niego to prawdziwy raj na ziemi.

Trudno zdefiniować jednoznacznie szczęście.
Obserwując przyrodę, można wywnioskować, że wolność jest bardzo ważna. Ptaszek w złotej klatce z najlepszym pokarmem podanym w złotym naczyniu, nigdy nie będzie naprawdę szczęśliwy, jego marzeniem zawsze będzie WOLNOŚĆ.

Wolność to szczęście, to bycie tam gdzie się powinno być i z tym z kim powinno się być.

Konfucjusz o szczęściu:
Naprawdę miałem szczęście. Zawsze, gdy popełniłem jakiś błąd, ktoś mi go wypomniał.

Wielu szuka szczęścia ponad ludzką miarę, inni poniżej jej, lecz ono znajduje się obok człowieka.

Dopóki nie zaakceptujemy, że prawdziwe szczęście JEST już w nas, dotąd będziemy gonić bezskutecznie za szczęściem z jednego miejsca na drugie.

Szczęście już jest Tu i Teraz.
Nie można szczęścia kupić.

Francuski pisarz Voltaire powiedział - Raj jest tam, gdzie Ja Jestem.

Afrykańskie powiedzenie o szczęściu - Dlaczego mówić zwierzętom żyjącym w wodzie, żeby się napiły wody?

Dzieci zawsze są radosne, szczęśliwe - bez powodu, poprostu SĄ takie - to ich urok.
Kiedy dzieci śmieją się bez powodu - myślimy - to cudowne.
Kiedy dorośli śmieją się bez powodu - natychmiast martwimy się o ich zdrowie.

Kto powiedział, że do bycia szczęśliwym potrzebny jest powód?

Szczęście to nie jest coś, co możemy zdobyć, zapracować własnymi rękami. Szczęście to jest coś co nosimy w secu.

Kluczem otwierającym drzwi do szczęścia jest - MIŁOŚĆ.

Saturday, July 19, 2014

Arbuzowy detoks odmładzający, ziarna i skórki z arbuza.


Sok z arbuza jest doskonałym źródłem czystej wody. O niskiej zawartości kalorii może służyć jako środek moczopędny i oczyszczający ciało.


Arbuz to duży owoc z rodziny melonowych, o gładkiej zielonej skórze, czerwonym soczystym miąższu, można powiedzieć bardzo wodnisty owoc (watermelon: water/woda +melon ).
Istnieją dowody, które sugerują, że jedzenie melonów może obniżyć ryzyko zachorowania na raka. Badacze USDA odkryli, że melony mają likopen, przeciwutleniacz, który znajduje się również w niektórych owocach i warzywach.

Arbuz to owoc, który uwielbiam również z powodu jego właściwości oczyszczających i odmładzających. Świetny, gdy chcemy np. teraz, w środku lata zafundować sobie przyjemny, zdrowy i smaczny detoks, zgubić niepotrzebne kilogramy, podreperować zdrowie.  Przyjemny detoks, gdyż to nie tylko pyszny owoc, ale arbuz pięknie odnawia system limfatyczny, a więc odmładzający to detoks.
 Detoks z udziałem arbuza przywraca energię, regeneruje komórki, buduje tkanki, poprawia krążenie, reguluje poziom cukru we krwi, odmładza ... ma również działanie antyrakowe. Lista jego benefitów jest długa.... wystarczy poszperać w Internecie.

Zafundowałam sobie 1- dniowy dzień arbuzowy. Tylko arbuz cały dzień. Całościowo go potraktowałam. Skórka (oczywiście dobrze umyta) i pestki razem z miąższem.  Taki tercet   pięknie czyści jelita i udrażnia nerki.

 95% wartości odżywczych arbuza jest właśnie w zielonej skórce - chlorofil - dobry dla tkanek i krwi,

w białej, podskórnej  części  jest karoten. Tylko 5% wartości odżywczych jest w miąższu. Ponadto zawiera potas i wapń, które są bardzo dobre w celu łagodzenia kolki (zgaga lub nagły ból brzucha).

Zielona skórka i pestki świetnie miksują się w moim blenderku. Nie czułam się głodna delektując się cały dzień arbuzem.
Robiłam soki lub blendowałam go jako całościowy owoc.
Blendowanie jest dobre, ponieważ owoc jest wykorzystywany jako całość. Nie ma odpadów, a przy arbuzie nie ma nic do odrzucenia. Jeśli skórka nam nie odpowiada, oczywiście możemy jej brać mniej, mały kawałek, zwłaszcza na początku, gdy nie jesteśmy przyzwyczajeni.

Wkrótce planuję 3-dniowy dzień arbuzowy.

O arbuzie pisałam już nie jeden raz. Zobacz tutaj: Arbuz najlepszy na letnie upały, jest wiele photo, które podsuną pomysły na ciekawe kompozycje z tego pięknego, smacznego i zdrowego owocu.

Photo: link



O benefitach arbuza pisałam tutaj:
link

Dzisiaj podkreślić chcę całościowe wykorzystanie arbuza, nie warto marnować skórki i pestek.
Arbuz w letnie upalne dni jest jednym z najbardziej wykorzystywanych owoców - nie tylko świetnie gasi pragnienie, ale alkalizuje organizm.

Można tak konsumować.
Photo: Arbuz Rosario link

Nasiona arbuza jak i innych owoców z rodziny melonów np. w Chinach były używane jako lekarstwo. Nasiona mielono na proszek, który stosowano przy leczeniu gruźlicy, obniżeniu gorączki i w problemach układu trawiennego.

Nasiona są idealne dla zdrowia, skóry i włosów.
Nie trzeba ich wyrzucać. Oferuje się nam arbuzy bezpestkowe, nie warto się na nie kusić. Pestki to źródło żelaza, potasu i wielu innych witamin.
Skórka arbuza z kolei zawiera cytrulinę, której spożywanie wyzwala w organizmie argininę i oba te związki w połączeniu ze sobą obniżają ciśnienie tętnicze krwi oraz stymulują układ odpornościowy.

O zdrowotnych właściwościach pestek z arbuza bardzo dokładnie pisał nasz dobry znajomy NotMilk, tutaj: link

Arbuz uwielbiam szczególnie latem i wykorzystuję go maksymalnie nie tylko jako pyszny owoc do zjedzenia, sok do wypicia lub zblendowany szejk, ale również do pielęgnacji twarzy. Zawiera ok. 93% wody i mnóstwo witamin jak np. Vit.C, B6 i C , więc nie tylko nawilża, wysuszoną słońcem skórę, ale ją wygładza, upiększa. Po paru dniach codziennego nawilżania sokiem z arbuza, widać efekty - twarz nabiera młodego wyglądu.  Działa świetnie!      

Photo: Owoce z Meksyku link.
Można ze skórką w sokowniku zrobić sok
 lub zblendować w dobrym blenderze.
Nadmiar skórek z białą częścią i cienką otoczką różową,
przechowuję zamknięte w pojemniku w lodówce.
Używam do odświeżania twarzy. Masuję twarz takim kawałkiem,
podobnie jak małą szczątką do masażu twarzy.


Nasiona lub olej z pestek.
Dobre dla serca:
jako bogate źródło magnezu, nasiona pomagają w leczeniu chorób układu krążenia, w zachowaniu normalnego funkcjonowania serca, normują ciśnienie krwi i wspierają procesy metaboliczne.

Dobre przy cukrzycy:
garść nasion arbuza udotowana w ​​wodzie i pita jako herbata na co dzień, podobno pomaga kontrolować poziom cukru we krwi

Nawilżają skórę:
żując nasiona lub używając oleju z nasion, ponieważ  zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe możemy utrzymać skórę nawilżoną.
Opóźniają proces starzenia
ze względu na właściwości antyoksydacyjne. Żując nasiona, skóra zaczyna wyglądać młodziej i zdrowiej.
Pomocne w likwidowaniu trądziku:
wacik namoczony w oleju z nasion arbuza ładnie oczyszcza pory, pomaga w gojeniu się różnych infekcji i wyrzutów trądzikowych.
Wzmacnia włosy:
ze względu na wysoką zawartość białka i aminokwasów, nasiona arbuza wzmocniają włosy. Ponadto,  prażone nasiona zawierają miedź, która wytwarza melaninę, pigment, który może dodać blasku włosom.
Ponieważ olej z nasion arbuza ma lekką konsystencję, łatwo się wchłania  bez zatykania porów skóry głowy, działa jak balsam dla suchej, swędzącej, łuszczącej się skóry głowy.

*****
Na koniec torciki z arbuza.
Nasza znajoma z blogu Raw on 10  http://www.rawon10.com/ zorganizowała
 Urodzinowy Arbuzowy Tort dla córki. W praktyce to dzieci same 'upiekły torcik'.
Łatwy do wykonania, zdrowy, bardzo piękny i yuummmy!




Znalazłam również u pewnego biegacza pomysłowy, prosty do wykonania, a bardzo efektywnie prezentujący się torcik z arbuza. .... bez glutenu....i bez drożdży oczywiście:
http://domaratonu.wordpress.com/2013/04/28/ciasto-z-kawonu-arbuza/

*****
Dla mnie jedyną 'wadą' arbuza jest jego duży ciężar. Trzeba siły, aby przytaszczyć go do domu. Nigdy nie kupuję arbuza pokrojonego w kawałki. Wolę go całego, wtedy można dobrze umyć skórkę, poza tym jest pewne, że arbuz jest świeży.
Ścinam górny kawałek do spożycia - tyle ile potrzebuję, za następnym razem ścinam kolejny kawałek od góry.
Stawiam arbuza na misce, wycinaną częścią do góry. Górę przykrywam papierem przylepnym, który szczelnie przylega do arbuza. Przechowuję w lodówce.
Duży arbuz wystarcza na parę dni, codziennie jest świeży sok.
Następną 'wadą' jest to, że arbuz zajmuje sporo miejsca w lodówce. Niektórzy robią sok z całego arbuza i przechowuja sok w słoikach w lodówce. Wg. mnie najlepszy jest świeżo wyciśnięty sok.

Można wykorzystać skórki z arbuza również do kiszenia - podobnie jak ogórki.
Nie próbowałam jeszcze w takiej wersji.

*******
Edgar Cayce - lecznicza moc nasion arbuza:
link



Sunday, July 13, 2014

Babcia, która posiała dobre ziarno.



Babcia często kojarzy się nam z dobrą, rozpieszczającą swe wnuki, kochającą nas i kochaną przez nas bliską sercu osobą.

 Georgios Jakobides (1853-!932)
 
Bywa często, że rodzice pracując na utrzymanie rodziny, nie mają wystarczająco czasu, aby zająć się swoimi dziećmi. Szczęśliwi ci, którzy mają troskliwą babcię, która pomoże. Nikt tak nie pomoże w wychowaniu dzieci, jak kochająca babcia.

Dostałam email od jednego z czytelników mojego bloga właśnie o babci. Dokładniej mówiąc o babci i dziadku, ale babcia, jak można zauważyć trzyma ster w swoich rękach jeśli chodzi o odżywianie i troskę o zdrowie rodziny.
Obecnie babcia i dziadek to cieszący się znakomitym zdrowiem i kondycją 80-latkowie.

Dziadkowie zawsze umieli radzić sobie z różnymi problemami. Dziś jest to dość unikatowa cecha. Oni zawsze uważali, że najprostsze metody są najlepsze - powiedział mi Matt.

Ta babcia jest naprawdę wyjątkowa. Nie rozpieszcza wnuka słodkościami, ale sieje dobre ziarno. Dobre ziarno, które w swoim czasie wyda dobre plony. Z dobrego ziarna zawsze wyrasta dobry owoc.

A oto email od Matta.
(dodałam od siebie piękne  obrazy znanego malarza - Georgiosa Jakobidesa)

*******
Dzień dobry!
Przyznam, że czytając Pani bloga przypomniała mi się historia z dzieciństwa. Jak chodziłem do podstawówki przeprowadziliśmy się z centrum miasta do małej mieściny gdzie mieszkali moi dziadkowie. Właściwie nie było wyboru. Rodzice mieli bardzo angażującą pracę, często wyjeżdżali na delegacje, wracali późnym wieczorem. Dostosowanie się do nowych warunków kosztowało mnie wiele wysiłku. Dziadkowie posiadali zupełnie odmienny sposób patrzenia na wiele spraw. Należeli do osób konserwatywnych, przywiązanych do tradycji. Przy czym byli niesamowicie konsekwentni. Zawsze przywiązywali wagę do tego co spożywają. Mieli swój ogródek na którym rosło wiele warzyw i owoców. Z sąsiadami wymieniali się produktami spożywczymi. W sklepie kupowali tylko to co niezbędne, na ogół były to produkty, których nie można było dostać na skromnym ryneczku w centrum mieściny.

 Georgios Jakobides (1853-!932)

 
Babcia przede wszystkim zreformowała moją dietę. Spożywałem trzy posiłki o ściśle ustalonych porach. Każde danie przygotowywała z najwyższą starannością, ze świeżych naturalnych składników. Kilka razy w tygodniu spożywaliśmy chleb domowego wyrobu. Dżemy sklepowe zostały zastąpione własnymi wyrobami. Raz w miesiącu, bądź jak w ciągu roku nachodziły okazje w postaci świąt, imienin, urodzin czy ważnych rocznic, babcia piekła wyśmienite ciasta.
Nauczyłem się jeść owoce i warzywa zamiast sięgać po batona czy cukierki. W okresie letnim napoje gazowane zostały zastąpione przez świeże soki. Babcia miała sokowirówkę której używała do sporządzania przepysznych mikstur. Zaś jesienią i wiosną piliśmy rozmaite kompoty. Jak dobrze pamiętam to raz na jakiś czas na obiad pojawiała się ryba. Sporadycznie jesienią smakowałem też wyroby z dziczyzny pochodzącej z polowania. Na początku wydawało mi się to wszystko fanaberią starszych ludzi, którym stanął czas. Z czasem poznałem sąsiadów, miałem więcej kolegów. Uświadomiłem sobie, że w wielu domach panuje podobne podejście.

Po kilku miesiącach od przeprowadzki zaobserwowałem, że przestałem być aż tak chorowitym dzieckiem. W mieście łapałem dość szybko przeziębienia. Nawet na zakończenie półrocza, jak wychowawczyni przygotowała zestawienia, byłem pozytywnie zaskoczony jak niewiele dni opuściłem w szkole.

Jak miałem katar babcia bardzo szybko potrafiła zauważyć pierwsze stadia choroby. Prosiła abym poszedł do siebie do pokoju. Z łazienki przynosiła szklany termometr. Mierzyła mi temperaturę pod językiem. Gdy miałem gorączkę, przebierałem się w piżamę i rozpoczynała leczenie.
Pierwszy etap realizowany był w kuchni, gdzie przygotowywała dla mnie kurację. Zawsze z zaciekawieniem patrzyłem co szykuje i ile energii wkłada w przygotowanie. Z szafki brała dużą drewnianą deskę do krojenia. Przygotowała dwie kromki chleba, przy czym dokładnie smarowała je masłem. Sięgała po czosnek. W specjalnej maszynce zduszała kilka ząbków. Jak dobrze pamiętam na każdą kromkę przypadały dwa albo trzy ząbki. Dbała o to, aby czosnek był równomiernie rozsmarowany na każdej kromce. Na koniec musiałem spożyć przygotowane kromki popijając herbatą z róży delikatnie osłodzoną porcją miodu, po czym wędrowałem do łóżka.
Drugi etap zaczynał się wieczorem tego samego dnia. Babcia szykowała płyn w kuchni po czym robiła mi lewatywę przed spaniem. Usilnie tłumaczyła mi, że dzięki temu będę czuł się lepiej i szybciej wrócę do zdrowia. Czasami nie obyło się bez antybiotyków i bardziej tradycyjnych leków. Niemniej babcina dwuetapowa kuracja była powtarzana do skutku. Miałem poczucie, że dzięki stosowaniu tradycyjnych leków i naturalnych metod szybciej dochodziłem do zdrowia.

 Georgios Jakobides (1853-!932)

Cofając się do starych czasów, na wiosnę, babcia stosowała tak zwane „oczyszczanie”. Trwało to z dwa tygodnie jak dobrze pamiętam. Do jadłospisu włączała większą ilość surowych warzyw. Trochę dziwiło mnie, że wielokrotnie prosiła o to abym nie zapominał spożywać orzechów włoskich, nasion słonecznika i dyni.
Jeśli była możliwość dostatnia pieczywa pełnoziarnistego to zastępowało ono białe, które mieliśmy na co dzień. Do zup dodawała oleju z czarnuszki bądź słonecznikowego. Na czczo musiałem spożywać chłodny kompot z suszonych śliwek, bądź wodę z miodem i cytryną.
Często tradycyjne śniadanie zastępował twarożek z olejem lnianym, a do tego miód, rzodkiewka, pomidor oraz szczypiorek. Do picia zamiast tradycyjnej herbaty, dostawałem maślankę.
Co kilka dni, tuż po przyjściu ze szkoły, dostawałem do spożycia napar z siemienia lnianego. Kilka łyżek sproszkowanego siemienia lnianego było zalewanych dość ciepłą wodą ,po czym musiałem tę miksturę wymieszać i równie szybko wypić. Pomimo niezbyt przyjemnej konsystencji skuteczność była zadowalająca.
W weekendy, na koniec dnia, brałem ciepłą kąpiel po której babcia robiła lewatywę.


Życzę dużo wytrwałości w prowadzeniu bloga.
Matt
*******

Parę dodatkowych słów od Matta:
Zazdroszczę, że dziadkowie mogli żyć w taki sposób. Dziś cywilizacja na nas wymusza, a po części wygodnictwo, spożywanie produktów wysoko przetworzonych. Wcinamy co się da, jak się da, kiedy się nam chce, bez myślenia o tym jakie są konsekwencje. Kiedyś słyszałem, że średnio na talerz człowiek dostawał ok. 200 do 300 gram. Dziś taka porcja to przekąska.

Po dziś dzień jestem im wdzięczny za to, że nie biegali ze mną po lekarzach. Ośrodek zdrowia odwiedzaliśmy bardzo sporadycznie, jak była taka potrzeba.

Co do lewatywy to jest bardzo szeroki temat. Mimo dyskomfortu i wstydu to po każdej lewatywie czułem się znakomicie, miałem więcej siły i w gruncie rzeczy stałem się jej zwolennikiem.


Dziękuję Matt!
Tobie życzę, aby ziarno posiane przez babcię zawsze przynosiło dobre owoce w Twoim życiu!

Siejmy tylko dobre ziarno, podobnie jak babcia Matta, aby nasze rodziny i młode pokolenia były szczęśliwe i zdrowe!


Sunday, July 6, 2014

Czy o gustach się dyskutuje?




Czy o zdrowiu się dyskutuje?
Czy o chorobie się dyskutuje?
Czy o jedzeniu, sposobie odżywiania, stylu życia się dyskutuje?
Czy o medycynie akademickiej, alternatywnej się dyskutuje?
Czy o religii, wierze, kościele się dyskutuje?
Czy o polityce, sporcie, pracy się dyskutuje?

Zaczęłam stawiać sobie te i inne pytania po przeczytaniu świeżutkiego artykułu na blogu, który bardzo lubię odwiedzać i czytać wraz ze świetnie uzupełniającymi, mądrymi komentarzami -  JestKultura.

Ogromnie się cieszę, że Jest Kultura i możemy być dumni z polskiej młodzieży. W USA np. bardzo często słyszę w TV pochlebne opinie o młodych polskich specjalistach, jako doskonale wykształconych, pracowitych, cenionych fachowcach w wielu dziedzinach, np. komputerowych, elektronicznych czy naukowych.

Artykuł ten ma tytuł -  O gustach się dyskutuje.
Andrzej Tucholski, młody student prowadzi JestKultura w sposób bardzo ciekawy, profesjonalny, z lekkością współczesnego stylu, i mogę powiedzieć - gdyby nie JestKultura nie poznałabym styl życia, zainteresowania i także współczesne słownictwo wspaniałej naszej polskiej młodzieży, które muszę przyznać dla mnie jest czasami czymś w rodzaju nauki 'nowego języka'. Ale ja lubię uczyć się nowych języków.
Blog Andrzeja zaliczony został do dwudziestu najbardziej wpływowych blogerów w Polsce. Gratulacje!

Tak mówi Andrzej w temacie - Czy o gustach się dyskutuje?

"Zauważyłem jakiś czas temu, że najwyższego sortu eksperci bardzo często mają pewien wspólny mianownik. A mianowicie są tolerancyjni. “Testowałem” tę teorię na trzech różnych kwestiach i wyniki były ekstra :)

Czytaj dalej: http://jestkultura.pl/2014/o-gustach-sie-dyskutuje/

Chciałabym bliżej przedstawić Andrzeja, ale najlepiej sam się przedstawia:

Nazywam się Andrzej

Mieszkam i studiuję w Warszawie. Mieszam kulturę, jakby jutra miało nie być.

Bloguję o kulturze, kwestiach społecznych oraz nowoczesnym, miejskim lifestyle’u na jestKultura.pl. Na YouTube prowadzę kanał AndrzejTucholski o wszystkich interesujących mnie sprawach. Pomagam paru firmom jako konsultant. Czasem mentoruję startupom.

Co jakiś czas pojawiam się w programie TVP1 “Świat się kręci” jako internetowy trendwatcher, obserwator i komentator sieciowych trendów.

Chcę być pisarzem :)
 
Jestem zaliczany do grona dwudziestu najbardziej wpływowych blogerów w Polsce (wg Rankingu Kominka) a w 2013 roku zostałem nominowany do nagrody Blog Forum Gdańsk 2013 Awards w kategorii „Najbardziej wpływowy bloger”.

Możesz też znaleźć mnie na Facebooku, G+, Twitterze lub Instagramie. Twittera prowadzę po angielsku.
 
*****
Marzy mi się, aby młode pokolenie i starsze wzajemnie nie tylko tolerowały się, ale uzupełniały, wspierały i szanowały.  W bardzo wielu przypadkach tak jest, między innymi dzięki JestKultura.


Marzy mi się również, aby w naszych codziennych rozmowach towarzyskich, rodzinnych, blogowych  górowała Kultura i Tolerancja.
 
Related Posts with Thumbnails

Moje motto:

"Nie rób tego, co ja chcę, abyś robił. Rób, to co TY chcesz robić. Podążaj za swoimi marzeniami".

Do poczytania...


Dobra nowina... patrz: Gazeta Wyborcza


***
oglądania i posłuchania

O Animalpastor:

Map IP Address
Powered byIP2Location.com